Zadzwonili do syna Pieskowa, żeby poszedł do armii. Bezczelna odpowiedź

Zadzwonili do syna Pieskowa, żeby poszedł do armii. Bezczelna odpowiedź

Dmitrij Pieskow
Dmitrij Pieskow Źródło: Shutterstock / Viiviien
Władimir Putin 21 września ogłosił w Rosji „częściową mobilizację”. Okazuje się jednak, że na służbę nie są gotowi nawet ludzie Kremla. Dowodzi tego rozmowa z synem rzecznika prezydenta Rosji, Dmitrija Pieskowa.

W środę rano Władimir Putin wygłosił pierwsze od wybuchu wojny orędzie do narodu. Rosyjski prezydent ogłosił częściową mobilizację, która wchodzi w życie już tego samego dnia. – Podpisałem dekret, ponieważ musimy chronić Rosję, jej suwerenność i integralność terytorialną. Musimy zapewnić naszym obywatelom pełne bezpieczeństwo – oświadczył. Minister obrony Siergiej Szojgu poinformował z kolei, że decyzja o mobilizacji może dotyczyć 300 tys. obywateli Rosji.

„Ja jestem pan Pieskow”

Sytuację wykorzystali niezależni dziennikarze. Współpracownicy opozycjonisty Aleksieja Nawalnego postanowili obnażyć hipokryzję rosyjskich elit. Dmitrij Nizowcew z kanału Popularna Polityka zadzwonił do Nikołaja Pieskowa, syna rzecznika Kremla. Przedstawił się jako oficer z biura poborowego i poinformował rozmówcę, że następnego dnia ma stawić się na badania lekarskie. Pieskow nie zamierzał jednak poddać się procedurom.

– Musi pan zrozumieć, że ja jestem pan Pieskow. I to niezupełnie dobrze, żebym się tam znalazł. Muszę w ogóle zrozumieć, co się dzieje i jakie mam prawa. Żeby mnie jutro zabrali – proszę mi uwierzyć – ani pan, ani ja tego nie chcemy – mówił Pieskow, usiłując zastraszyć swojego rozmówcę, powołując się na ojca. Podobny telefon odebrał Aleksiej Miszustin, syn premiera. On także zadeklarował, że „nie ma na razie planów”, by iść na front.

Mobilizacja w Rosji. Mężczyźni uciekają z kraju

Mobilizacji pragną uniknąć także zwykli Rosjanie. Tuż po ogłoszeniu decyzji przez Władimira Putina, mężczyźni w wieku poborowym zaczęli oblegać systemy rezerwacji biletów lotniczych. Ceny połączeń m.in. z Turcją natychmiast znacząco wzrosły. Media donoszą też o ogromnych kolejkach na granicy Rosji z Finlandią. W środę po południu samochody miały stać w 35-kilometrowym korku. W głównych miastach Rosji, w tym w Moskwie i Petersburgu, odbywają się protesty przeciwko poborowi. Manifestacje są tłumione przez służby.

Czytaj też:
Putin gra va banque. „Ta decyzja może skutkować nie tylko przegraną wojną”
Czytaj też:
Patriarcha Cyryl zabrał głos po decyzji Putina. Apeluje, aby „nie uważać Ukraińców za wrogów”