- Na Białorusi nie będzie mobilizacji - zapewnił w rozmowie z dziennikarzami białoruski dyktator. Nie precyzując, o kogo chodzi przekazał, że „przeciwnicy próbują się czegoś czepiać”, a teraz chcą wypromować tezę, że mobilizacja jest na Białorusi możliwa, podobnie jak dzieje się to w Rosji - Nie będziemy się mobilizować. To kłamstwo – oświadczył Aleksandr Łukaszenka.
Powtórzył też, że jego kraj nie będzie angażował się w wojnę pomiędzy Rosją a Ukrainą. - Będziemy walczyć tylko wtedy, gdy będziemy zmuszeni bronić naszego domu, naszej ziemi - mówił.
Łukaszenka: Białoruś zareaguje na ewentualne zagrożenie i akty terroryzmu
Jednocześnie prezydent podkreślił, że Białoruś zdecydowanie zareaguje na ewentualne zagrożenie i akty terroryzmu. - W tym celu regularnie prowadzone są różne ćwiczenia, w tym z udziałem milicji ludowej, tak aby ludzie znali swoje obowiązki i posiadali niezbędne umiejętności wojskowe - dodał.
Słowa samozwańczego prezydenta Białorusi są szczególnie ciekawe w odniesieniu do zapewnień Kremla. Bowiem jeszcze tydzień przed dekretem Władimira Putina, 13 września, cytowany przez agencję Interfax Dimitrij Pieskow przyznał, że „kwestia pełnej lub częściowej mobilizacji nie jest omawiana”. - W tej chwili nie, to nie wchodzi w rachubę – mówił wówczas.
Łukaszenka zaprzecza planom mobilizacji. Wcześniej Kreml mówił to samo
Warto podkreślić, że nawet mobilizacja 300 tys. osób wywołała w Rosji ostrą reakcję społeczeństwa. We wtorek wieczorem w licznych miastach odbyły się protesty, które brutalnie tłumiły służby. Wiele osób usiłuje uciec z kraju drogą lądową bądź powietrzną.
Okazuje się, że to może być zaledwie część planu Władimira Putina. Niezależne media zwracają uwagę na punkt 7. obwieszczenia prezydenta. O potencjalny milion powołanych do wojska spytany został przez agencję Interfax Pieskow. – To kłamstwo – skwitował rzecznik.
Czytaj też:
Macron reaguje na decyzje Putina. „Teraz nie mamy wątpliwości”