Po dwóch latach przygotowań meksykańscy policjanci we współpracy z wolontariuszami z Izraela podjęli decyzję o wkroczeniu do siedziby sekty Lev Tahor (czyste serce). W rozpracowywaniu grupy ortodoksyjnych Żydów pomagali m.in. agenci Mosadu, którzy od lat śledzili jej działania. Członkowie sekty nie zmylili śledczych licznymi podróżami pomiędzy Izraelem i Gwatemalą, nie pomogło im też nielegalne przekroczenie granicy z Meksykiem i założenie tam nowego ośrodka.
Nazywani „żydowskimi talibami” członkowie Lev Tahor trafili w ręce policji w piątek 23 września. Uzbrojeni funkcjonariusze natrafili na 26 osób, wśród których były dzieci i nastolatkowie. Policja tymczasowo aresztowała dwóch mężczyzn: obywateli Kanady i Izraela. Pięć innych osób oskarżono o złamanie prawa dotyczącego migracji. Jak pisze BBC, kilku członków zbiegło do dżungli na dwa dni przed policyjną akcją. Ich poszukiwania nadal trwają.
Zawiadomienie o popełnianych w Lev Tahor przestępstwach miał złożyć członek sekty, Israel Amir. Dzięki policyjnej akcji mężczyzna odzyskał swojego 3-letniego syna i wrócił z nim do Izraela. Członkowie sekty mieli znęcać się nad najmłodszymi, w tym dopuszczać się przestępstw seksualnych wobec dzieci i zaniedbywać ich edukację.
Lev Tahor
Sekta Lev Tahor stworzona została przez rabina Shlomo Elbarnesa z Izraela, którego w Stanach Zjednoczonych skazano na dwa lata więzienia za porwanie jednego ze swoich uczniów. Mężczyzna utonął w 2017 roku, jednak jego dzieło przetrwało i ma obecnie około 350 członków w różnych krajach. Grupa oskarżana jest o przemoc wobec dzieci i zachęcanie swoich członków do ślubów z nieletnimi. W 2018 roku jej przywódcy mieli zaatakować rodzinę byłych współwyznawców i porwać dwoje dzieci kobiety, która odeszła z Lev Tahor. Cztery osoby trafiły za to do więzienia, a dwie nadal czekają na proces.
Czytaj też:
Sarah Paulson wcieli się w Gwen Shamblin. Jej historia pochłonęła widzów HBO Max