– Chodźcie, sami zobaczycie, co tu zrobili i co po sobie zostawili, tylko uważajcie na wodę – mówią ukraińscy żołnierze, wychodząc ze świątyni, a raczej z czegoś, co nią było w niewielkiej, totalnie zniszczonej wiosce w obwodzie charkowskim, kilka kilometrów od Iziumu. Zarówno tu, jak i w całej Ukrainie istnieje obawa, że noc z piątku na sobotę może być wyjątkowo ciężka – spodziewane są bowiem masowe ataki rakietowe w związku z rosyjskim planem przyłączenia do federacji okupowanych terytoriów po pseudoreferendach na nich przeprowadzonych.
Cisza, którą przerywa tylko czasem przejazd wojskowego samochodu. Zniszczone domy, drogi, cerkiew, szkoła i pomnik czerwonoarmisty, pod którym sika szary kot ze zranionym uchem.
To Mała Komyszuwacha pod Iziumem, o której zapewne nikt by nie usłyszał, gdyby nie informacje o zbeszczeszczeniu miejsca kultu przez Rosjan.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.