Problem na brak mundurów zgłosił w niedzielę 2 października deputowany Dumy Państwowej generał Andriej Gurulew. „Nadal nie jest dla mnie jasne, gdzie się podziało 1,5 miliona zestawów, które były przechowywane w punktach rekrutacyjnych. Dziś mamy problemy zaopatrzeniem. To wszystko tam było, gdzie wyparowało? Nikt nie może tego nigdzie wytłumaczyć!” – wściekał się.
Wcielani do armii Rosjanie oraz ich rodziny podkreślają, że brakuje właściwie wszystkiego. Sami muszą zdobyć kamizelki kuloodporne, śpiwory, plecaki, buty, leki, opaski do tamowania krwotoków czy jedzenie. Niektórzy nie dostają od armii nawet mundurów. Do sieci trafiły nawet nieoficjalne listy z rzeczami, które należy zgromadzić przed wyruszeniem na front. To przede wszystkim plecaki, śpiwory, ciepłe ubrania, bielizna, skarpetki i leki.
Rosyjscy żołnierze mają zabrać tampony na wojnę
W popularnym nagraniu krążącym po sieci przedstawicielka komisji wojskowej w Kraju Ałtajskim tłumaczyła rekrutom, że powinni zaopatrzyć się w tampony. Podkreślała, że mogą być „najtańsze, jakie znajdą”. Tłumaczyła, że chodzi o tamowanie krwotok.ów przy ranach postrzałowych. Tampon włożony w ranę nasiąka krwią i pęcznieje, naciskając na ścianki rany. – Sami musicie o siebie zadbać! – podsumowała kobieta.
Braki w zaopatrzeniu uzupełniane są na najróżniejsze sposoby. Dzieci z niektórych szkół zobowiązano do kupienia kilku par skarpetek i bielizny dla „obrońców ojczyzny”. Mundury i bieliznę szyją na przykład mieszkanki Tiumennia. W Bierdsku 200 kobiet uczestniczyło w akcji „Skarpetki zwycięstwa”, w ramach której również przygotowują skarpetki dla żołnierzy.
Raport Wojna na Ukrainie
Czytaj też:
Putin miał zdymisjonować dowódcę. To skutek porażek Rosjan na froncie?