Rosja dobrnęła do sytuacji, w której jedyną nadzieją na zapobieżenie klęsce i przetrwanie reżimu jest reaktywacja starego sowieckiego straszaka atomowego. Putin przypomina w tym Hitlera, do końca swoich dni wierzącego w moc mitycznej Wunderwaffe. Z tą różnicą, że przywódca Rosji rzeczywiście ma w ręku broń jądrową. Natomiast możliwości jej użycia w taki sposób, żeby zaważyło to na losach wojny, są bardzo mocno ograniczone. Zupełnie przeciwnie niż środki, których Zachód może użyć, żeby ukarać Moskwę za złamanie atomowego tabu, obowiązującego świat od ataków na Hiroszimę i Nagasaki.
Władimir Putin pakuje się więc znów w awanturę, która nie poprawi zasadniczo jego sytuacji. Może za to łatwo zredukować pozycję Rosji do poziomu Korei Północnej – otoczonej kordonem sanitarnym zacofanej despotii bez większego znaczenia, której mieszkańcy balansują na krawędzi przetrwania.
Czy hedonista chce popełnić samobójstwo?
Jedyna broń jądrowa, jakiej Moskwa może użyć bez ostrzeżenia i praktycznie w każdej chwili, to międzykontynentalne pociski strategiczne.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.