Przypomnijmy: 6 stycznia ubiegłego roku miał miejsce szturm na Kapitol Stanów Zjednoczonych, czyli położoną w Waszyngtonie siedzibę amerykańskiego parlamentu.
Protestujący twierdzili, że wybory zostały sfałszowane
Atak przeprowadziły tysiące zwolenników ustępującego prezydenta Donalda Trumpa. Doszło do niego w momencie, gdy obie izby Kongresu prowadziły obrady w celu zatwierdzenia zwycięstwa w wyborach Joe Bidena.
Atakujący chcieli to uniemożliwić, gdyż ich zdaniem wybory zostały sfałszowane. Było to pokłosie twierdzeń wielokrotnie wygłaszanych przez samego Trumpa. Tuż przed szturmem odbył się wiec pod jego przewodnictwem, w którym wezwał swoich zwolenników do „marszu na Kapitol” oraz „walki do upadłego”.
„Jutro rozpęta się piekło”
Po wtargnięciu do gmachu – podczas którego doszło do licznych aktów wandalizmu i rabunku – konieczne było przerwanie obrad i ewakuacja kongresmenów. Siłom policyjnym udało się usunąć intruzów dopiero po kilku godzinach. Bilans zajść był tragiczny: zginęło pięć osób, a ponad 100 zostało rannych.
Doradca Trumpa Steve Bannon jest uważany za jedną z kluczowych osób, które były zaangażowane w przygotowanie protestów. Na przykład w przeddzień szturmu stwierdził w swoim transmitowanym na żywo programie, że „jutro rozpęta się piekło”. W związku z tym, Bannon został wezwany do złożenia zeznań przed komisja śledczą Kongresu, która bada okoliczności szturmu.
Bannon zapowiedział odwołanie się od wyroku
Bannon zignorował wezwanie, choć został uprzedzony o grożącej mu odpowiedzialności karnej. Powołał się m.in. na tzw. przywilej egzekutywy. To zwyczaj prawny, który umożliwia prezydentom chronienie wewnętrznych rozmów. Zarówno prokuratura, jak i sąd odrzuciły ten argument i wskazały, że Bannon nie pełni już żadnej funkcji w Białym Domu.
W lipcu ława przysięgłych uznała oskarżonego winnym. Na tej podstawie w piątek, 21 października, sąd federalny w Waszyngtonie skazał byłego doradcę Trumpa za odmowę stawienia się przed komisją oraz odmowę złożenia dokumentów na karę czterech miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę w wysokości 6,5 tys. dolarów.
Prokuratura domagała się wyższej kary: 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz maksymalnej grzywny, tj. 200 tys. dolarów. Bannon zapowiedział złożenie apelacji, a sąd zezwolił mu przebywać na wolności do czasu jej rozpatrzenia.
Czytaj też:
Kongres zdecydował jednogłośnie: Donald Trump musi zeznawać pod przysięgąCzytaj też:
Trump ma kłopoty. Zapłacił prawnikom 3 mln dolarów