Biały Dom powołał się tu na tzw. przywilej władzy wykonawczej, czyli prawo do odmowy złożenia zeznań w Kongresie lub przekazania mu poufnych dokumentów z powodu nadrzędnego interesu dobra i bezpieczeństwa państwa.
Interes ten wymaga - jak głosi uzasadnienie tego przywileju - żeby kulisy podejmowania pewnych decyzji pozostały tajne.
Zdaniem Demokratów, którzy posiadają teraz większość w obu izbach legislatury federalnej, administracja prezydenta Busha nadużywa tego przywileju.
Mają oni o to pretensje zwłaszcza do wiceprezydenta Dicka Cheneya, znanego z podejmowania decyzji w nadzwyczajnym trybie, poza kontrolą Kongresu i bez wiedzy opinii publicznej.
Wezwania wystosowała do Białego Domu senacka komisja wymiaru sprawiedliwości. Dotyczą one zwolnienia w grudniu ub. roku ośmiorga prokuratorów, którzy - zdaniem Demokratów - nie byli dość dyspozycyjni wobec administracji Busha.
ab, pap