Miały niszczyć cele w powietrzu, sieją postrach i spustoszenie na ziemi. „Walą gdzie popadnie”

Miały niszczyć cele w powietrzu, sieją postrach i spustoszenie na ziemi. „Walą gdzie popadnie”

Zniszczenia w Mikołajowie po rakietach S-300
Zniszczenia w Mikołajowie po rakietach S-300 Źródło: WPROST.pl / Karolina Baca-Pogorzelska
W ostatnich dniach jest tu chwilowo cicho, ale nikt nie potrafi policzyć, ile rakiet S-300 spadło na to miasto. Pod względem ataków tymi pociskami jest ono w czołówce. Mikołajów. Niespełna 100 km od Chersonia, nieco ponad 80 km od słynnej Czornobajiwki, mniej niż 50 km od linii frontu.

S-300 to rakiety, które zostały stworzone do niszczenia celów w powietrzu. Ale kto jak kto, Rosjanin potrafi – dziś S-300 przylatują do Mikołajowa i na Donbas niszcząc cele naziemne. Przede wszystkim cywilne.

W zależności od modelu pociski ważą od 1660 do 1800 kg (masa głowicy to 180 kg). Siła rażenia jest więc ogromna. A że do Iskanderów czy Kalibrów potrzeba zagranicznych komponentów, które teoretycznie nie powinny się w Rosji pojawiać z powodu sankcji, to wykorzystywany jest poradziecki arsenał S-300, które podobno już na etapie produkcji sprawdzane były w niszczeniu celów naziemnych, a nie tylko powietrznych.

Walą gdzie popadnie

Sęk w tym, że Rosjanom brakuje systemów do ich precyzyjnego naprowadzania, więc bardzo często S-300, mówiąc kolokwialnie, walą gdzie popadnie. I niestety Mikołajów jest tego najdobitniejszym dowodem.

Źródło: Wprost