Wydawało mi się, że największe zniszczenia, jakie dotychczas widziałam to droga Słowiańsk-Izium, gdzie po drodze praktycznie wszystkie budynki w niewielkich wsiach są zrównane z ziemią. Jednak to, co można zobaczyć w obwodzie donieckim, przy granicy z obwodem charkowskim, wbija w ziemię.
Przez kilkadziesiąt kilometrów jedzie się przez miejsca, które wyglądają tak, jakby przeszło tam tornado. A to „tylko” Rosjanie. Wioski zniszczone, lasy połamane, samochody popalone – scenografia jak z horroru. Tyle, że to ukraińska rzeczywistość od ośmiu i pół miesiąca.
Było Z, jest AZOW
Jaćkiwka to pierwszy przystanek na mojej trasie. Ludzi jak na lekarstwo. Pytam starszą kobietę, jak zamierza tu przetrwać. Mówi, że w piwnicy, bo tam ma jako takie warunki. Gdy pytam o okupację, tylko macha ręką i każe mi się rozejrzeć wokół.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.