Uczestnicy rozpoczynają dwutygodniowe rozmowy o tym, jak zapobiec najgorszym zmianom klimatycznym, nawet jeśli rządzący zajmują się wojną w Ukrainie, szalejącą inflacją i niedoborami energii.
– Ludzkość ma wybór: współpracować albo zginąć – powiedział Guterres delegatom zgromadzonym w nadmorskim kurorcie Szarm El-Szejk. Wezwał do zawarcia paktu między najbogatszymi i najbiedniejszymi krajami świata w celu przyspieszenia transformacji energetycznej oraz finansowania, które zapewni najbiedniejszym możliwość ograniczenia emisji i radzenia sobie ze skutkami, które już nastąpiły.
– Dwie największe gospodarki – Stany Zjednoczone i Chiny – ponoszą szczególną odpowiedzialność za połączenie wysiłków na rzecz urzeczywistnienia tego paktu - powiedział. Zauważył, że pomimo dziesięcioleci rozmów klimatycznych (spotkanie w Egipcie to już 27. konferencja stron) postęp jest niewystarczający, aby uchronić planetę przed nadmiernym ociepleniem. Państwa działają zbyt wolno albo są niechętne zmianom.
Sekretarz Generalny ONZ: Jedziemy autostradą do piekła
– Emisja gazów cieplarnianych stale rośnie. Globalne temperatury wciąż rosną. A nasza planeta szybko zbliża się do punktów krytycznych, które sprawią, że chaos klimatyczny stanie się nieodwracalny – ostrzegał Guterres. – Jedziemy autostradą do klimatycznego piekła, dociskając pedał gazu – ocenił.
Sygnatariusze porozumienia klimatycznego z Paryża z 2015 r. zobowiązali się do osiągnięcia długoterminowego celu – powstrzymania wzrostu globalnych temperatur o ponad 1,5 stopnia Celsjusza powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej. To próg, przy którym, według naukowców, zmiany klimatu mogą wymknąć się spod kontroli.
Guterres powiedział, że cel zostanie osiągnięty tylko wtedy, gdy świat osiągnie zerowe emisję netto do 2050 roku. Poprosił kraje o zgodę na stopniowe wycofanie się z użycia węgla, jednego z najbardziej emisyjnych paliw, do 2040 roku na całym świecie. Członkowie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju powinni osiągnąć ten poziom do 2030 roku.
Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego powiedział agencji Reutera, że cele klimatyczne zależą od osiągnięcia globalnej ceny emisji dwutlenku węgla na poziomie co najmniej 75 dolarów za tonę do końca dekady. Dodał, że tempo zmian w gospodarce realnej jest nadal „zdecydowanie za wolne”.
Czytaj też:
Zaskakująca decyzja Grety Thunberg. Skrytykowała uczestników szczytu COP27Czytaj też:
„Ekologiczny brykiet torfowy” to ściema? Ekspert nie pozostawia złudzeń