Krystian Winogrodzki, „Wprost”: Po co Katar zdecydował się na organizację mistrzostw świata? To zabawka Katarczyków?
Dr hab. Michał Kobierecki, Uniwersytet Łódzki: Jest na to kilka odpowiedzi. Nie jestem w stanie potwierdzić, że to jest fanaberia władców, bo nie ma wiarygodnych informacji na ten temat. Wiadomo, że takie opinie mogą się pojawiać, ale nie mamy dostępu do kręgów decyzyjnych, żeby powiedzieć, że motywacja jest taka, a nie inna. Z całą pewnością możemy te mistrzostwa świata wiązać z wcześniejszymi działaniami Kataru na arenie międzynarodowej, które bardzo mocno były nastawione na kształtowanie wizerunku tego państwa.
To kolejna cegiełka na drodze do uzyskania większego prestiżu międzynarodowego przez Katar, tak jak telewizja Al Jazeera, inne wielkie imprezy sportowe, np. Igrzyska Azjatyckie w 2006 r., czy chęć zorganizowania Igrzysk Olimpijskich, które wpisują się w ten trend. Drugi często podnoszony aspekt to chęć transformacji gospodarki, żeby nie była zależna od wydobycia i eksportu gazu czy surowców energetycznych.
Chodzi o to, żeby Katar był przygotowany na czasy, kiedy już nie będzie takiego popytu albo po prostu te zasoby się skończą. Rozwijana jest turystyka i inne gałęzie przemysłu czy usług, w tym także te związane ze sportem. Katar od dłuższego czasu dąży do tego, żeby stworzyć taki hub, centrum sportowe, gdzie zawodnicy czy amatorzy przyjeżdżają i uprawiają sport dzięki świetnej infrastrukturze.
Sporo mówi się o sportswashingu.
Sportswashing to nie tylko wykorzystanie sportu do poprawy wizerunku, to także trochę pejoratywne określenie dla wykorzystania sportu do poprawy wizerunku przez państwa, które mają z tym wizerunkiem problem. Mówiąc kolokwialnie, mają coś za uszami, np. kwestie przestrzegania praw człowieka, praw pracowniczych, praw kobiet, osób homoseksualnych.