Według sądu mieszkańcy Algierskiego miasta Tizi Wuzu śmiertelnie pobili 38-letniego artystę Djamela Ben Ismaila. Spowodowane było to fałszywym oskarżeniem mężczyzny o wzniecenie pożarów, które wybuchły na północy kraju w sierpniu zeszłego roku. Ten jednak, jak się później okazało, przybył na miejsce jako wolontariusz, aby pomóc w ich gaszeniu.
Drastyczne nagrania
Po linczu opublikowane zostały w internecie nagrania. Widać na nich było tłum otaczający policyjną furgonetkę i bijący znajdującego się w niej mężczyznę. Na następnych kadrach mężczyzna został z pojazdu wyciągnięty i podpalony. Niektórzy robili sobie z nim zdjęcia. Pomimo drastycznych nagrań, ojciec ofiary nawoływał kraj do spokoju i zjednoczenia. Według policji to właśnie te filmy pozwoliły na zidentyfikowanie podejrzanych.
Egzakucji nie będzie
Jak podała oficjalna państwowa agencja informacyjna APS, „49 osób zostało skazanych na egzekucję w związku z zabójstwem i okaleczeniem ciała”. Ponadto 28 innych oskarżonych sąd skazał na kary więzienia od dwóch do dziesięciu lat, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Najpewniej jednak żadna z kar śmierci nie zostanie wykonana, a wyroki zamienione zostaną na dożywocie, ponieważ od 1993 r. egzekucje w Algierii zostały wstrzymane.
Proces polityczny
Proces ten miał również charakter polityczny. Pięciu zatrzymanych skazanych zostało nie tylko za udział w linczu, lecz także za przynależność lub wspieranie zakazanego ruchu separatystycznego MAK. Wśród nich znalazł się przywódca ruchu. Obrońcy mówili jednak, że zeznania wymuszano torturami, a sam proces nazwali „polityczną maskaradą”.
Czytaj też:
Presja migracyjna narasta. Najnowszy komunikat Straży GranicznejCzytaj też:
Przerwa w działaniu Baltic Pipe. Norweski gaz nie będzie płynął do Polski