Do pierwszych starć około trzytysięcznej grupy sympatyków Legii z policją doszło już przed meczem. W przerwie przybysze z Polski zniszczyli ogrodzenie i wdarli się na płytę boiska. Uzbrojeni w pręty i sztachety próbowali zaatakować policję. Rzucali kamieniami i świecami dymnymi, zdemolowali banery reklamowe usytuowane wokół boiska, próbowali zniszczyć bramki.
Zamieszki na płycie boiska i trybunach trwały około pół godziny. Do zaprowadzenia porządku policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych.
Według litewskiej policji, zatrzymano około stu pseudokibiców, z których większość szybko została zwolniona. Niegroźnych obrażeń doznał jeden policjant i kilkunastu uczestników zamieszek, w tym jedna kobieta.
Spotkanie zostało przerwane. Wszystko wskazuje na to, że jego wynik zostanie zweryfikowany jako walkower dla gospodarzy. W ciągu tygodnia UEFA musi podjąć decyzję w sprawie rewanżu w Polsce (zaplanowany jest na sobotę, 14 lipca). Legii grożą poważne kary.
"Legia na pewno zostanie surowo ukarana przez UEFA. Sytuacja, w której awantury wywołane przez kibiców prowadzą do przerwania meczu, może skończyć się wykluczeniem warszawskiego klubu z rozgrywek międzynarodowych. To jest bardzo prawdopodobne" - powiedział PAP wiceprezesem PZPN Eugeniusz Kolator, dodając że inne polskie kluby uczestniczące w rozgrywkach międzynarodowych nie mają powodów do niepokoju.
Prezes Legii Leszek Miklas przyznał, że klub jest przygotowany na każdą decyzję UEFA. Podkreślił też, że były to kolejne awantury z udziałem sympatyków Legii. "Nie pamiętam meczu w Europie, po którym nie płacilibyśmy kary. W ubiegłym roku kara wyniosła 180 tysięcy złotych" - powiedział.
Jego zdaniem, Litwini nie byli przygotowani na przyjęcie jakichkolwiek kibiców, ale "to żadne usprawiedliwienie".
Członek zarządu Legii Jarosław Ostrowski zapowiedział, że klub zidentyfikuje uczestników awantur i zabroni im udziału w meczach. Nie wykluczył, że skieruje przeciw nim pozwy do sądu.
"Będziemy kierować przeciw nim wnioski do policji i prokuratury. Być może także już najwyższy czas, by takich osobników pozywać do sądu cywilnego" - zapowiedział Ostrowski.ab, pap