Wielka Brytania pokazuje, że to Zachód wygrywa w światowej wojnie z terroryzmem.
Nie Irak, Pakistan, czy Afganistan, lecz Wielka Brytania znajduje się na pierwszej linii frontu walki z terroryzmem. Wprawdzie bomby tam wybuchają rzadziej niż w Azji lub na Bliskim Wschodzie, lecz ich kaliber jest dużo większy. Przede wszystkim w wymiarze symbolicznym: są to ciosy wymierzane Zachodowi przez islamskich terrorystów. Dlatego odpór, jaki dają Brytyjczycy, może być powodem do dumy dla całej Europy. Po zamachach z 7 lipca 2005 roku, służby specjalne na Wyspach wzięły pod obserwację 2 tysiące potencjalnych terrorystów. Zatrzymano ponad 100 osób podejrzewanych o przygotowywanie zamachów. Tak sprawna praca służb specjalnych sprawiła, że do tej pory udało się uniknąć w Londynie i innych miastach, ataku porównywalnego z 11 września. Do tego dochodzi jeszcze niezwykła czujność samych Brytyjczyków – to właśnie oni uniemożliwili wysadzenie Soho i lotniska w Glasgow pod koniec czerwca.
10 lipca 1940 roku rozpoczęła się bitwa o Anglię, starcie powietrzne między RAF-em i Luftwaffe. Wtedy brytyjscy lotnicy i ich sojusznicy powstrzymali hitlerowców. Później był Stalingrad, lądowanie w Normandii i ostateczne rozgromienie III Rzeszy. 67 lat później w Wielkiej Brytanii trwa wojna, która za pół wieku będzie zajmowała w podręcznikach historii co najmniej tak poczesne miejsce, jak ta z lat 40. Teraz znów zwycięstwo w bitwie o Anglię może być początkiem ofensywy przeciw wrogowi. Gdy uda się zatrzymać Al-Kaidę w Londynie, wtedy jej duch upadnie. Odbicie Iraku, Pakistanu, Afganistanu z rąk ludzi Osamy bin Ladena będzie pewnie kwestią czasu. Na razie wszystko idzie w tym kierunku.