Polak z Legionu: Gdybym chciał przygód, tobym w Tatry poszedł. Wojna to konieczność, wolałbym tu nie być

Polak z Legionu: Gdybym chciał przygód, tobym w Tatry poszedł. Wojna to konieczność, wolałbym tu nie być

Legionistom i żołnierzom ukraińskim na froncie daje się we znaki błoto
Legionistom i żołnierzom ukraińskim na froncie daje się we znaki błoto Źródło: Rusłan Hanuszczak
– Na początku do Legionu jechali między innymi poszukiwacze przygód. Ja mam zbyt wiele lat i nie szukam przygód. Gdybym chciał przygód, to bym sobie w Tatry poszedł. Tam można pospacerować fajnie, można spotkać niedźwiedzia, obejrzeć fajne widoki i jest to przygoda. Wojna nie jest przygodą. Jest koniecznością. Wolałbym tu nie być. Wolałbym, żeby tej wojny nie było, byłoby super – mówi w rozmowie z "Wprost" Polak z 3. batalionu Legionu Międzynarodowego.

W bazie 3. batalionu Legionu Międzynarodowego udało mi się porozmawiać z jednym z walczących w nim Polaków. Żołnierz naciąga kominiarkę po same brwi i prosi, żeby nie robić mu zdjęć i nigdzie nie udostępniać nagrania głosu.

Jak reagujesz na ostatnie krytyczne informacje wobec Legionu, które pojawiają się w sieci i w mediach?

Nie zwracałbym uwagi na komentarze. Farmy trolli działają i robią swoją robotę. Rozpowszechniają mity. Mówią, że jesteśmy najemnikami. Jeśli już mowa o stronie finansowej, to Polak z doświadczeniem bojowym może zarabiać dużo większe pieniądze w Polsce. Jeśli chodzi o stronę prawną, to kto mówi, że jesteśmy najemnikami, nie zna prawa. Bo legioniści służą w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Nie można służyć i być najemnikiem. Najemnikami są zwierzęta z grupy Wagnera. My jesteśmy żołnierzami, tak samo jak ukraińscy chłopcy.

A motywacja? Przyjechałem bronić swoich przyjaciół. Mam wielu przyjaciół z Ukrainy. 24 lutego dzwonił do mnie kolega z Ukrainy i słyszałem alarm przeciwlotniczy, wybuchy w tle i łzy w jego głosie. Powiedział: „Możemy stracić Ukrainę”.

Mam doświadczenie wojskowe. Co miałem robić? Jak można siedzieć, patrzeć i nie reagować. Moi przyjaciele z Ukrainy zgłaszali się do walki. Stwierdziłem, że przyjadę i będę pomagał. Na początku byłem instruktorem. Teraz jestem trochę bliżej „gorącego”.

Mając wspomniane doświadczenie bojowe, wyobrażałeś sobie jakoś tę wojnę?

Co tu można sobie wyobrażać? To jest wojna! Jak ktoś przyjeżdża po wygody albo myśli, że będzie spał sobie w hotelu, a potem wyjdzie na misje i wróci do komfortu – to tak nie ma. Warunki są, jakie są. Jeśli ukraińscy cywile żyją bez prądu, wody, gazu, są bez przerwy ostrzeliwani, to co my mamy narzekać. Tu nie może być dziwnych oczekiwań.

Wiadomo, że na początku do Legionu jechali między innymi poszukiwacze przygód. Ja mam zbyt wiele lat i nie szukam przygód. Gdybym chciał przygód, to bym sobie w Tatry poszedł. Tam można pospacerować fajnie, można spotkać niedźwiedzia, obejrzeć fajne widoki i jest to przygoda. Wojna nie jest przygodą. Jest koniecznością. Wolałbym tu nie być. Wolałbym, żeby tej wojny nie było – byłoby super.

Mówią też, że ukraińscy mężczyźni w Lexusach dobrze się mają w Polce, a głupi Polacy jadą walczyć…

– No i fajnie. A zastanowił się ktoś, jakby ta proporcja wyglądała u nas? Ja jestem dumny z bycia Polakiem! To, jak Polacy się zachowują od początku wojny w stosunku do Ukraińców, jak pomagają, sprawia, że mogę po tym na całym świecie chodzić dumny i mówić: „Jestem Polakiem, zobaczcie, jacy są Polacy”.

Ale gdyby u nas ta wojna wybuchła, to co – nie byłoby tych cwaniaczków, którzy by zmykali za granicę? A z drugiej strony – jest facet, który umie robić biznes, ale nigdy nie walczył. To nie lepiej, żeby on pracował w Ukrainie czy w Polce? No ma Lexusa. No i co z tego, że ma Lexusa. Skąd wiecie, ile on pieniędzy wysyła i pomaga. Może nic nie wydał. Są i tacy. Ale za szybko się rzucamy do oceniania innych, nie znając całego tła. Ja nie oceniam ludzi. Nie chcą walczyć – to nie walczą. Mój znajomy Kanadyjczyk ukraińskiego pochodzenia, kiedy wybuchła wojna wracał na Ukrainę, a jego rodzina – z Ukrainy. Minęli się. Nie zobaczyli się nawet. Takich ludzi znam. Tych z Lexusami nie znam.

Źródło: Wprost