W ubiegły czwartek, 15 grudnia, Rada Europejska podjęła decyzję o przyznaniu Bośni i Hercegowinie statusu państwa kandydującego do UE.
„Mocny sygnał dla obywateli, ale także wyraźne oczekiwanie”
Wyjaśnijmy, że Rada Europejska składa się z przywódców wszystkich 27 krajów członkowskich oraz przewodniczącego tego organu i przewodniczącego Komisji Europejskiej. Niemal wszystkie kraje, w tym Polska, są reprezentowane przez premierów. Wyjątki stanowią Cypr, Francja, Litwa i Rumunia, które reprezentują prezydenci.
„Bośnia i Hercegowina otrzymała dziś status kraju kandydującego. Mocny sygnał dla obywateli, ale także wyraźne oczekiwanie, że nowe władze przeprowadzą reformy” – napisał na Twitterze pochodzący z Belgii przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.
Kolejne państwo na liście kandydatów do UE
Bośnia i Hercegowina to już kolejny podmiot, któremu nadano status państwa kandydującego do Unii Europejskiej. W tym gronie znajduje się również Albania, Mołdawia, Turcja, Ukraina oraz trzy kraje, które podobnie jak Bośnia i Hercegowina wchodziły w skład byłej Jugosławii: Czarnogóra, Macedonia Północna i Serbia.
Przy tej okazji warto wspomnieć o losach pozostałych krajów dawnej Jugosławii. Słowenia wstąpiła do Unii Europejskiej w 2004 r., Chorwacja w 2013 r., zaś Kosowo złożyło w ubiegły czwartek wniosek o nadanie statusu państwa kandydującego.
Wbrew pozorom, przyznanie wspomnianego statusu wcale nie musi oznaczać wejścia na szybką drogę akcesji do Unii Europejskiej. Wystarczy spojrzeć na przykład Turcji. Turcji przyznano status już w 1999 r. – czyli najwcześniej ze wszystkich wymienionych wcześniej krajów – a nic nie wskazuje na to, by miała dołączyć do wspólnoty w dającej się przewidzieć przyszłości.
„Rozumiemy wyzwania stojące przed całymi Bałkanami Zachodnimi”
Bośnia i Hercegowina złożyła wniosek o przyznanie statusu kandydata do UE w 2016 r. Jak donosi agencja Reutera, przychylenie się do wniosku właśnie teraz wynika z obawy, by „niestabilność wywołana wojną na Ukrainie” nie przeniosła się na „niestabilny region Bałkanów Zachodnich”.
– Dzisiejszą decyzją pokazaliśmy, że rozumiemy wyzwania stojące przed Bośnią i Hercegowiną oraz całymi Bałkanami Zachodnimi. Nadanie statusu kraju kandydującego jest bardzo potrzebnym sygnałem dla krajów trzecich [chodzi przede wszystkim o Rosję – red.], których szkodliwe wpływy z biegiem lat wzrosły. Nie pozwolimy, aby ich negatywna polityka i narracja dominowały na Bałkanach Zachodnich – skomentował premier Słowenii Robert Golob, który mocno lobbował za pozytywnym rozpatrzeniem wniosku Sarajewa.
Niezbędne i zbyt powolne reformy
O jakich reformach wspomniał przewodniczący Charles Michel? Przywódcy krajów unijnych wyraźnie wskazali, że chodzi o wdrożenie przez władze w Sarajewie działań na rzecz wzmocnienia praworządności, walki z korupcją i przestępczością zorganizowaną, zarządzania migracją i realizacji praw podstawowych.
Niestety, proces reform przebiega dość powoli. Powód? Scena polityczna Bośni i Hercegowiny jest mocno skłócona, co wynika przede wszystkim ze skomplikowanej struktury etnicznej tego kraju.
Pamiętajmy, że Bośnia i Hercegowina jest federacją, zamieszkaną przez Boszniaków, Serbów i Chorwatów. Składa się z trzech podmiotów: Federacji Bośni i Hercegowiny, Republiki Serbskiej oraz Dystryktu Brczko.
Czytaj też:
Serbia kieruje kolejne oskarżenia pod adresem Kosowa. Chodzi zaporę na spornym jeziorzeCzytaj też:
Tajemnicza rola Rosji i serbska armia w stanie gotowości. „Tu nie chodzi o Kosowo”