Białoruska prorządowa agencja Bełta przekazała w depeszy, że w jednej z wiosek spadły szczątki rakiety S-300 ukraińskiego systemu obrony powietrznej. Do zdarzenia miało dojść w czwartek 29 grudnia między godziną 10 a 11 czasu lokalnego. Szczątki rakiety miały spaść na pole w pobliżu miejscowości Gorbach w obwodzie brzeskim, w rejonie iwanowskim.
Na chwilę obecną nie ma doniesień o rannych lub ofiarach śmiertelnych. O incydencie został powiadomiony Aleksandr Łukaszenka. Na polecenie samozwańczego dyktatora pracownicy Komitetu Śledczego oraz Ministerstwa Obrony mają przeprowadzić śledztwo, które ma wyjaśnić, dlaczego pocisk 5W55 systemu S-300 pojawił się na terenie Białorusi.
Powtórka z Przewodowa na Białorusi?
Jak podaje państwowa agencja prasowa, rozważane są dwa główne scenariusze: nadlatujący pocisk został zestrzelony przez białoruską obronę przeciwlotniczą lub też dostał się na teren Białorusi przypadkowo. BelTA twierdzi, że pocisk może należeć do 540. ukraińskiego pułku rakietowego, którego rakieta miała w listopadzie spaść na polską miejscowość Przewodów.
15 listopada na terytorium Polski spadła rakieta najprawdopodobniej ukraińskiej obrony powietrznej. Miała ona strącić rosyjską rakietę, której celem była położona przy granicy z Polską elektrociepłownia w Dobrotworze w obwodzie lwowskim. Tego dnia Rosjanie prowadzili zmasowany ostrzał obiektów infrastruktury krytycznej w Ukrainie. Początkowo prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekonywał, że odłamki pochodzą z rosyjskiej rakiety, ale potem wycofał się z kategorycznych twierdzeń. W wyniku eksplozji zginęło dwóch Polaków w wieku 60 i 62 lat.
Czytaj też:
Kryzys na granicy z Białorusią. SG informuje o kolejnych incydentach. „Wszystko jest sterowane”Czytaj też:
Rosjanie obrali nowy kierunek. O przygotowaniach do starcia ma świadczyć kilka czynników