Młody obrońca Ukrainy o pseudonimie Broda uważa 20 września za swoje drugie urodziny. Były to czasy aktywnej kontrofensywy armii ukraińskiej na Charkowszczyźnie, codziennych zaciętych walk i ciągłego ognia.
Wróg zaatakował pozycje Brody z trzech stron, obrazy zmieniały się jak w filmie. Saszko – zwykły strzelec, jak sam przyznaje, strzela tak sobie. Z natury leworęczny, uznał, że prościej jednak będzie strzelać prawą jak wszyscy i być może dlatego miał przeciętne wyniki strzeleckie. Akurat zmieniał miejsce na lepsze dla prowadzenie ognia, przebiegał skokami między stanowiskami, kiedy zobaczył wycelowany prosto w siebie karabin maszynowy. Nieprzyjaciel!
Wróg od razu wystrzelił serię.
– Przysiadłem – wspomina. – Poczułem, że oberwałem w rękę. Przeciwnik też zorientował się, że nie do końca trafił w cel – strzelał jeszcze, żeby dobić. Ale kule przeleciały nad głową.
– Co się działo dookoła, gdzie swoi, gdzie nieprzyjaciel – nic nie było jasne. Bandażowałem rękę i słyszałem, jak obok krzyczeli po rosyjsku z akcentem: „Poddajcie się!”. Chyba Buriaci. Nasi w odpowiedzi szczodrze sypali kulami, ja myślałem: "żeby tylko nie zemdleć".
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.