Frontowe „i po świętach”. „Przywykłem. Odpocznę po wojnie”

Frontowe „i po świętach”. „Przywykłem. Odpocznę po wojnie”

Dziennikarka „Wprost” Karolina Baca-Pogorzelska z ukraińskimi czołgistami
Dziennikarka „Wprost” Karolina Baca-Pogorzelska z ukraińskimi czołgistami Źródło: Archiwum prywatne
Rosja proponowała rozejm na prawosławne święta, Kijów propozycji od najeźdźcy nie przyjął, co chyba oczywiste. W ramach wspaniałomyślnej propozycji Rosjanie nasilili ataki w okolicach Bachmutu i Sołedaru, zbombardowali targ w Szewczenkowem i zwiększyli częstotliwość bombardowań obwodu charkowskiego od strony obwodu ługańskiego. Dlatego prawosławne święta na wschodnim froncie były trochę takie, jakby ich nie było.

6 stycznia. Wigilia. Rano przyjechało nowe auto dla batalionu i laweta. Musiały zostać w nocy w bezpieczniejszym miejscu. Teoretycznie bezpieczniejszym, bo gdy w końcu w południe, po uciszeniu ostrzału, udało się po nie pojechać, okazało się, że jeden z pocisków spadł tuż obok, niszcząc częściowo auto, które na lawecie jechało. W końcu udało się jednak wszystko dowieźć, rozpakować i podzielić.

– Jeszcze nie jesteś gotowa? Wyjeżdżamy za 10 minut, wiesz ile czołg pali, a już czeka – popędza Żenia, dowódca jednego z T64. Tymczasem trzeba dzielić puszki, banany, pomarańcze, bieliznę termiczną, a że Wigilia? Decyzja prosta – nie zdążymy nic zrobić, po prostu do kogoś pojedziemy.

Jeszcze nie ma mrozu, jeszcze pada deszcz, więc mogę się przekonać, jak T64 poradzi sobie w błocie. Tylko ja po 2 godzinach wrócę, a Żenia wigilię spędzi na froncie. Tak zresztą jak i Nowy Rok. Wzrusza tylko ramionami.

– Przywykłem. Odpocznę po wojnie – mówi mi 28-latek spod Charkowa. – Bania gorąca, idź się myć, jedziemy na Wigilię – kolejne komendy padają jak z rękawa.

Źródło: Wprost