Opisując ukraińskie wysiłki „New York Times” zwrócił uwagę na liczne datki, przekazywane armii przez zwykłych ludzi. Za naszą wschodnią granicą można kupić na przykład ciasteczka z literami „ZSU”, oznaczającymi Siły Zbrojne Ukrainy. Dochód z ich sprzedaży przekazywany jest właśnie na doposażenie żołnierzy.
Ukraińcy wspierają swoją armię datkami
Sondaż przeprowadzony jesienią przez Suspilne pokazał, że około 25 proc. Ukraińców w trakcie wojny przekazało bezpośrednie datki na wzmocnienie swojego wojska. W ubiegłym roku na ten cel – poza obowiązkowymi składkami w ramach podatków, nasi wschodni sąsiedzi przeznaczyli 22,3 miliarda hrywien, czyli około 500 milionów dolarów. To znacznie więcej, niż zebrano w tym samym czasie na cele humanitarne (920 mln hrywien, czyli 20 milionów dolarów).
Ważnym źródłem wsparcia dla wojska są też pozarządowe organizacje, przyjmujące i skupujące sprzęt taki jak kamizelki kuloodporne, gogle noktowizyjne czy celowniki na podczerwień. Jedna z największych organizacji tego typu uzbierała na armię 5,3 miliarda hrywien, czyli 132 miliony dolarów. Inna zgromadziła 3,5 miliarda hrywien. Inne z kolei kupiły dla swojego kraju konkretne maszyny, takie jak na przykład drony Bayraktar TB2.
Głównodowodzący ukraińskiej armii dał milion dolarów na wojsko
Jednym z pomysłów na zgromadzenie funduszy jest sprzedaż spersonalizowanych wiadomości na bombach i pociskach artyleryjskich. Spore kwoty płyną też od indywidualnych darczyńców. Milion dolarów na armię przekazał w tym miesiącu generał Walerij Załużny, który odziedziczył spadek po Ukraińcu amerykańskiego pochodzenia, Gregorym Stepanets. Warto podkreślić, że główny dowódca ukraińskich wojsk przekazał wszystko, co niespodziewanie uzyskał w ten sposób. Jego darowiznę potwierdziły już Siły Zbrojne Ukrainy,
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Twardoch zbiera na samochody dla ukraińskiej armii. Pierwszy zawiezie samCzytaj też:
Zgodziły się, by ich mężowie ruszyli na wojnę w Ukrainie. Wstrząsające historie wdów kończą się tak samo