Aleksandr Łukaszenka 30 stycznia wyleciał w trzydniową podróż do Zimbabwe. Wizyta miała nie tylko kurtuazyjny charakter. Pierwszego dnia zorganizowano dwustronne forum biznesowe, podczas którego podpisano szereg umów. Z kolei drugiego dnia prezydent Białorusi dwukrotnie spotkał się ze swoim odpowiednikiem Emmersonem Mnangagwą. Przywódcy uczestniczyli w przekazaniu maszyn od białoruskich producentów w ramach programu mechanizacji gospodarstw w Zimbabwe.
Aleksandr Łukaszenka przyleciał do Zimbabwe po lit dla Rosji?
Lokalna gazeta „TheNewsHawks” powołując się na źródła dyplomatyczne, podała z kolei, że Łukaszenka obiecał zbudować zakłady przetwórstwa litu, jeśli otrzyma koncesje na kupno tego metalu. Z powodu sankcji Zachodu od dostaw litu niemal odcięta jest Rosja. Tajne umowy mogą wskazywać na to, że Białoruś może pomóc Władimirowi Putinowi przełamać tę blokadę.
Na inne powody wskazał w rozmowie z Biełsatem Jauhien Krasulin, specjalista w dziedzinie współpracy Białorusi z państwami świata. Historyk wskazał, że w afrykańskim kraju istnieje odpowiedni reżim polityczny: dyktatura jednej partii, Afrykańskiej Unii Narodowej Zimbabwe – Frontu Patriotycznego (ZANU-PF).
Prezydent Białorusi jak naziści po II wojnie światowej?
Ekspert wskazał, że „ZANU-PF wykorzystuje zasoby naturalne takie jak złoto, platyna, diamenty czy nikiel i pozwala na korzystanie z nich innym sobie podobnym, którzy mogą się do czegoś przydać”. Krasulin wspomniał również o teorii „rezerwowego lotniska”, czyli miejscu, gdzie Łukaszenka mógłby uciec i spędzić tam spokojną starość. Historyk podkreślił, że „że mając miliardy dolarów na koncie, można stać się niewidzialnym nawet w zatłoczonym mieście”.
Czytaj też:
Łukaszenkę rozpiera duma. Wzniósł toast, na stole siedział... pies. Kuriozalne nagranieCzytaj też:
Łukaszenka ma konszachty z Putinem. Ten ruch ma osłabić tajny pakt. „Staramy się dokręcić śrubę”