– Rosja chce się zemścić. Zemścić dokładnie tam, gdzie poniosła porażkę. Okupanci chcą zająć wschodnią część Ukrainy. Naszym zadaniem jest nie dać im tej możliwości – powiedział kilka tygodni temu Wołodymyr Zełenski. W ten sposób prezydent Ukrainy nakreślił strategię działania wroga. To właśnie zemsta za rozdźwięk między zbrodniczymi planami a rzeczywistością napędza okupantów do przeprowadzania kolejnych wściekłych ataków.
Wyraźnie odczuwa to Bachmut – miasto w obwodzie donieckim, w którym jeszcze do niedawna żyło ok. 70 tys. osób. Szacuje się, chociaż dostęp do wiarygodnych danych jest znacznie utrudniony, że na miejscu pozostało ok. 5 tys. cywilów. Miasto zostało zamienione w ruinę, gdzie zamiast uporządkowanej architektury w oczy rzucają się kratery po pociskach i zburzone budynki.
Napaść Rosji na Ukrainę. „Rosjanie próbują zająć Bachmut od sześciu miesięcy”
Bachmut to miasto, które upadało już wiele razy, gdyby wierzyć rosyjskim przekazom. W rzeczywistości, dzięki silnemu oporowi ukraińskich żołnierzy, trzyma się mocno. Krzyżyk na Bachmucie postawiono m.in. w połowie lutego, kiedy „The New York Times” poinformował, że Ukraińcy zakazali wjazdu do miasta cywilom i pracownikom organizacji humanitarnych. Ten ruch był odbierany jako „preludium” do wycofania się ukraińskich żołnierzy, co skutkowałoby przejęciem pełnej kontroli nad Bachmutem przez okupantów.
– Rosjanie próbują zająć Bachmut od sześciu miesięcy. Robią to w sposób nieudolny, ale konsekwentny. Jest to strategiczne miasto, które otwiera drogę na ważne miejscowości, a jego okupacja domknęłaby przejęcie Donbasu. Gdyby Rosjanom udało się zdobyć Bachmut, zyskaliby „wyjście” na Kramatorsk i Słowiańsk, które z całą pewnością będą kolejnymi twierdzami ukraińskiego oporu – mówi w rozmowie z „Wprost” prof. Agnieszka Legucka, ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).