Starali się oni zaprzeczyć spekulacjom komentatorów, że stosunki między Waszyngtonem a Londynem staną się chłodniejsze niż za rządów premiera Tony'ego Blaira, zwłaszcza w sprawie wojny w Iraku. Gorące poparcie Blaira dla operacji irackiej było główną przyczyną spadku jego popularności; Brytyjczycy nazywali go nawet "pudlem Busha".
"Nie mam wątpliwości, że Gordon Brown rozumie, iż porażka w Iraku oznaczałaby katastrofę dla USA i Wielkiej Brytanii" - powiedział Bush w poniedziałek na wspólnej konferencji prasowej. "Porażka w Iraku ośmieliłaby Al-Kaidę, przemoc rozprzestrzeniłaby się w całym regionie, wzrosłyby wpływy Iranu" - dodał.
Prezydent powiedział, że odbył "dobrą, znaczącą rozmowę" z Brownem i że "stosunki USA z Wielką Brytanią są najważniejsze dla Ameryki".
Brytyjski premier starał się podkreślać, że podobnie jak jego amerykański gospodarz uważa Irak za front globalnej wojny z terroryzmem.
"W Iraku mamy do czynienia z walkami między sunnitami a szyitami, ale także z terrorystami Al-Kaidy. Jest oczywiste, że Al- Kaida działa w Iraku i że musimy podjąć kroki przeciwko niej" - oświadczył.
Brown jest pod silnym naciskiem opinii publicznej w swym kraju, aby wycofać z Iraku wojska brytyjskie, stacjonujące w liczbie ok. 5 tys. żołnierzy w południowej części kraju . Niedawno jego rząd ogłosił wycofanie z centrum Basry 500 żołnierzy, ale nie podał, jakie ma plany co do reszty wojska.
Obserwatorzy podejrzewają na podstawie przecieków, że chce ewakuować wszystkie wojska do końca tego roku. Zapytany o to na konferencji, Brown nie odpowiedział wprost.
"Jestem zadowolony, że Irak buduje swoje własne siły bezpieczeństwa" - zadeklarował. Dodał, że jego dowódcy będą stopniowo przekazywać Irakijczykom zadania w poszczególnych regionach kontrolowanych przez wojska brytyjskie. "Są problemy (w Iraku), ale widzimy też, że jest postęp" - powiedział.
Brown i Bush podkreślali kilkakrotnie na konferencji, że ich kraje łączą "wspólne wartości", historyczne więzi i wspólne interesy, przypominając nawet Winstona Churchilla. "Naszą wspólną odpowiedzialnością jest popieranie wolności i sprawiedliwości na całym świecie" - zaznaczył amerykański prezydent.
Słowo "sprawiedliwość", którego Bush zwykle prawie nie używa - w każdym razie w zestawieniu z nieustannie przywoływaną "wolnością" - - było wyraźnym ukłonem w stronę brytyjskiego premiera.
Brown, podobnie jak jego poprzednik, znacznie bardziej niż Bush akcentuje w swoich przemówieniach konieczność docenienia głębszych, społecznych korzeni terroryzmu, jak nędza i niedostatki edukacji na świecie.
Na poniedziałkowej konferencji premier położył nacisk na rozwiązanie problemu sudańskiej prowincji Darfur, gdzie dochodzi do ludobójstwa. "To największa humanitarna katastrofa, przed jaką stoi dziś świat" - ocenił.
Mówił też, że na spotkaniu z Bushem rozmawiał o zmianie klimatu wskutek efektu cieplarnianego. W sprawie tej, w której rząd USA różni się od krajów europejskich, następuje ostatnio pewne zbliżenie stanowisk.
ab, pap