Kilka strzałów oddanych m.in. w głowę za wierność swoim zasadom i swojej ojczyźnie – orkowie kolejny raz pokazali, że ciężko nazywać ich ludźmi. Zamordowanie ukraińskiego wojskowego jeńca na oczach świata to kolejny symbol tej wojny, o którym nie da się zapomnieć. Tak bowiem tworzą się legendy, które są częścią „pidrymki”, czyli tego wzajemnego podtrzymywania się na duchu, jakie nasi wschodni sąsiedzi uskuteczniają od ponad roku.
Kto bowiem nie pamięta Ducha Kijowa (nie, to nie był jeden pilot) albo Czornobajiwki pod Chersoniem, która opierała się ruskim ponad 20 razy (opierała się, owszem, ale jednak nieco mniej)?
Ten żołnierz z papierosem w ustach, odmawiający zdjęcia ukraińskich symboli z munduru i wypowiadający słynne „Slava Ukraini” ma już własną odpowiedź: nie „chwała bohaterom”, a „chwała bohaterowi”. Bo, jak to mówimy w Polsce, on zachował się jak trzeba. Do końca. I pokazał, co Ukraińcy myślą o wiele większym i silniejszym od siebie agresorze.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.