Czwartek 13 kwietnia był kolejnym dniem masowych demonstracji we Francji. Protestujący wychodzą na ulice, aby wyrazić swój sprzeciw wobec forsowanej przez Emmanuela Macrona reformie emerytalnej, która zakłada m.in. podniesienie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat.
W związku z zapowiedziami organizatorów protestów, którzy spodziewali się od 400 do 600 tys manifestantów w całym kraju, MSW zmobilizowało około 11,5 tys. policjantów i żandarmów w całym kraju, w tym aż 4,2 tys. w Paryżu.
Gwałtowne demonstracje w Paryżu
W Paryżu przeciwnicy reformy emerytalnej zablokowali kontenerami na śmieci wejście do Rady Konstytucyjnej. Grupa około 200 kolejarzy ze związku zawodowego CGT Sud Rail wtargnęła do siedziby koncernu LVH. Firma należy do jednego z najbogatszych ludzi na świecie – Bernarda Arnault – i zrzesza luksusowe marki takie jak Louis Vuitton, Givenchy oraz Christian Dior.
Z relacji francuskich mediów wynika, że demonstranci wznosili okrzyki, aby „rząd zamiast szukać oszczędności wśród obywateli, sięgnął do kieszeni najbogatszych”.
– Wiadomość, którą chcemy dzisiaj przekazać, jest taka, że jesteśmy zdeterminowani, aby się nie poddawać. Nasz rząd chce iść dalej, na co nigdy nie będzie nasze zgody. Pójdziemy naprzód, kiedy rząd wycofa tę reformę, której nikt nie chce – tłumaczył Fabien Villedieu, przedstawiciel związku zawodowego CGT Sud Rail. Związkowiec dodał, że francuskie władze chcą okraść zwykłych ludzi z dwóch najlepszych lat emerytury.
Z najnowszych badań przeprowadzonych przez Ifop wynika, że obecnie protesty przeciwko zmianom w systemie emerytalnym popiera 62 proc. Francuzów, co oznacza wzrost w porównaniu z poprzednim badaniem o 11 pkt proc.
Czytaj też:
Rolnicy protestują. „Miejsce ministra jest tutaj, z nami”Czytaj też:
Francuzi znów wyszli na ulice. Starcia z policją, podpalono jedną z ulubionych kawiarni Macrona