Kaylin Gillis i jej znajomi szukali domu przyjaciela w wiejskiej północnej części stanu Nowy Jork. Przypadkowo skręcili na niewłaściwy podjazd. Kiedy zorientowali się, że nie jest to miejsce, którego szukali, postanowili odjechać. Z domu wyszedł jednak 65-letni Kevin Monahan. Mężczyzna zaczął strzelać w kierunku samochodu, a jeden z pocisków trafił Kaylin.
– Wyraźnie nie było zagrożenia ze strony nikogo na podjeździe. Nie było powodów, aby pan Monahan czuł się zagrożony – mówił na konferencji prasowej szeryf hrabstwa Washington w stanie Nowy Jork Jeffrey Murphy.
„Byli tam bardzo krótko”
Młodzi ludzie uciekli przed ostrzałem, ale ze względu na słaby zasięg telefonii komórkowej, pomoc wezwali dopiero 5 kilometrów dalej. Pomimo reakcji młoda kobieta zmarła na miejscu.
– To bardzo wiejski obszar z polnymi drogami. Łatwo się zgubić. Byli na tym podjeździe bardzo krótko. Zdali sobie sprawę ze swojego błędu i wyjeżdżali, kiedy pan Monahan wyszedł i oddał dwa strzały – dodał Murphy.
Potrzebna pomoc oddziału specjalnego
Po otrzymaniu zgłoszenia policjanci udali się pod dom, z którego oddano strzały, jednak mężczyzna nie chciał współpracować. Szeryf Murphy, zaznaczył, że Monahan „odmówił opuszczenia swojej rezydencji”. Aresztowany został dopiero kilka godzin później z pomocą specjalnego oddziału stanowej policji. Mężczyzna ma „w niedalekiej przyszłości” stanąć przed sądem i odpowiedzieć za morderstwo drugiego stopnia.
Rodzina dziękuje za modlitwy
– To bardzo smutny przypadek młodych ludzi, którzy szukali domu przyjaciela, a skończyli pod domem tego mężczyzny, który postanowił wyjść z bronią i opróżnić jej magazynek – mówił na konferencji Murphy. Rozpoczęta została zbiórka na pomoc rodzinie w organizacji pogrzebu, do tej chwili zebrano ponad 40 tysięcy dolarów. „W imieniu rodziny Gillis chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy ofiarowali swoją miłość i modlitwę w tej niezwykle trudnej i pełnej żalu chwili” – czytamy na stronie zbiórki.
Czytaj też:
Zaparkował auto na miejscu dla policjantów. Wcześniej stracił prawo jazdyCzytaj też:
Aresztowania w Nowym Jorku. Chodzi o sekretne chińskie „komisariaty policji”