Proporcje zdrowego rozsądku i zwykłej ludzkiej przyzwoitości zostały postawione na głowie. Bo jak to możliwe, że śmierć 23 ludzi, zabitych w rosyjskich bombardowaniach Chersonia okazuje się drobiazgiem wobec eksplozji niewielkiego zabawkowego drona nad jedną z kopuł Kremla?
Czy naprawdę świat daj wiarę bredniom rosyjskiej propagandy o tym, że była to próba zamachu na Putina? Przecież prezydent Rosji nigdy nie sypia na Kremu. Jeśli jest w Moskwie, dekuje się w swoim bunkrze w Nowo-Ogariowie.
Rozumiem oczywiście, że eksplozja nad siedzibą władzy w Rosji to duże medialne wydarzenie, zwłaszcza w przeddzień wielkiej demonstracji moskiewskiego imperializmu, jaką zazwyczaj jest parada 9 maja na Placu Czerwonym. Rosyjska propaganda nadaje temu incydentowi tak duże znaczenie, żeby wykręcić rzeczywistość do góry nogami i pokazać, że to Rosjanie są ofiarami agresji, a nie odwrotnie. Czy gdyby byłby to naprawdę groźny atak, reżim tak chętnie udostępniałby nagrania z kontrolowanego przez FSB monitoringu Kremla? Czy Moskale pochwaliliby się czymś, co obnaża słabość ich obrony przeciwlotniczej?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.