„Naszym głównym celem jest zapewnienie stabilności i bezpieczeństwa Ojczyźnie, poprawa warunków życia ludzi, umocnienie pokoju i wzajemnego zaufania na całej planecie. Turkmenistan będzie nadal opowiadał się za kursem neutralności, zasadami dobrego sąsiedztwa, wzajemnego szacunku, równości i konstruktywnej współpracy. Jesteśmy otwarci na wszystkie kraje i narody świata i dążymy do rozwijania z nimi w przyszłości więzi handlowych, gospodarczych, kulturalnych, humanitarnych, naukowych i edukacyjnych”.
Taką mową-trawą uraczył słuchających Serdar Berdymuchamedow w trakcie swojej inauguracji na urząd prezydenta Turkmenistanu. Wszyscy zebrani na sali, starym radzieckim zwyczajem, pilnie notowali w zeszytach słowa prezydenta. Wszyscy, poza siedzącym w pierwszym rzędzie, ustępującym prezydentem Gurbanguły Berdymuchamedowem.
No właściwie nie do końca ustępującym, bo polityka w Turkmenistanie działa według innych schematów, niż w u nas.
Zacznę od tego, że zbieżność nazwisk obu prezydentów bynajmniej nie jest przypadkowa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.