Złe miejsce, złe tezy, zły timing. To miało być przełomowe wystąpienie Olafa Scholza, stało się inaczej

Złe miejsce, złe tezy, zły timing. To miało być przełomowe wystąpienie Olafa Scholza, stało się inaczej

Kanclerz Olaf Scholz podczas przemówienia do europosłów
Kanclerz Olaf Scholz podczas przemówienia do europosłów Źródło: PAP/EPA / Julien Warnand
Wystąpienie Olafa Scholza z okazji Dnia Europy miało być samograjem dającym oczywisty sukces. Stało się inaczej. Przemówienie niemieckiego kanclerza pokazało wszystkie problemy, z którymi zmaga się dziś Europa.

Olaf Scholz termin wystąpienia 9 maja zarezerwował sobie jeszcze w październiku. Uznał, że Dzień Europy (uchwalony na pamiątkę przyjęcia Deklaracji Schumana w 1950 r.) to świetny moment na uroczystą mowę. Dlaczego? Wydaje się, że z dwóch powodów. Po pierwsze – bo w ten sposób ma szansę w świetle wszystkich europejskich reflektorów przedstawić swoją wizję Europy. Po drugie – zademonstrować, kto jest liderem kontynentu, kto wyznacza na nim trendy, kto nadaje mu ton. Akurat tego typu dni zawsze mają swoją wagę symboliczną. Scholz postanowił ją wykorzystać.

Udało mu się? Jego wielki rodak Johann Wolfgang von Goethe zwykł mawiać: „Kto nie idzie do przodu, ten się cofa”. Scholz – zanim zaczął wygłaszać swoje przemówienie – powinien był sięgnąć do klasyków własnej narodowej literatury, bo wygłoszonym 9 maja wystąpieniem tylko dowiódł, jak uniwersalne i ponadczasowe są słowa Goethego.

Źródło: Wprost