Turcja wstaje z kolan? Gorycz mieszkańców przed wyborami: Jesteśmy imperium, to stać nas na drogą cebulę

Turcja wstaje z kolan? Gorycz mieszkańców przed wyborami: Jesteśmy imperium, to stać nas na drogą cebulę

Wybory prezydenckie i parlamentarne w Turcji, 13 maja 2023 r.
Wybory prezydenckie i parlamentarne w Turcji, 13 maja 2023 r. Źródło: Miłosz Szymański
Niezależnie od tego, czy niedzielne prezydenckie i parlamentarne wybory w Turcji rozstrzygną się w pierwszej czy drugiej turze, to pewnym zdaje się być to, że różnica między zwycięzcą a pokonanym będzie niewielka. Cały aparat państwa ciężko pracuje na zwycięstwo Erdogana, a kandydat opozycji postrzegany jest raczej jako mniejsze zło, niż zbawca narodu. Brzmi znajomo?

– Turcja wstaje z kolan! Budujemy turecki samochód elektryczny! Turecka myśl techniczna kwitnie i jest jedną z najbardziej zaawansowanych na świecie! – Tak nam obiecuje nasz reis. – Tylko szkoda, że ten samochód budujemy na chińskiej licencji, a turecką to on ma tylko nazwę – Ahmet roześmiał się bezradnie i pociągnął łyk piwa.

Reis Erdoğan i zamach stanu

Większość jego życia upłynęła pod rządami Recepa Tayyipa Erdogana, podobnie jak życie większości mieszkańców Turcji. Ahmet skończył 33 lata, co plasuje go dokładnie w średnim wieku mieszkańców kraju. Głosujący po raz pierwszy w tegorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych urodzili się już za czasów rządów obecnego prezydenta i większość z nich ma tego dość. Pobłażliwie przezywają Erdogana „reis”.

Słowo to w czasach osmańskich oznaczało wysokiego dowódcę wojskowego, np. admirała. Taki też tytuł nosi hagiograficzny film z 2017 r., opowiadający w udramatyzowanej formie o początkach kariery politycznej prezydenta. W serwisie imdb.com film ten cieszy się średnią ocen 1,0/10, czym pokonał „Smoleńsk”, który uzyskał średnią 1,2/10. Film ten nie jest aż tak katastrofalnie zły, ale jego premiera miała miejsce w rok po nieudanym zamachu stanu, który stał się wymówką dla prezydenta do wprowadzenia w kraju autorytarnych rządów i zwolnienia z pracy ponad stu tysięcy urzędników, dziennikarzy, wojskowych i innych oraz aresztowania kilkudziesięciu tysięcy z nich. Sam film był także częścią kampanii poparcia przed referendum konstytucyjnym.

Źródło: Wprost