"Dali im po mordzie i słusznie zrobili" - powiedział w piątek Łukaszenka w Kopysiu - miejscowości w obwodzie witebskim, gdzie się urodził. "Nie mają tu nic do roboty" - skomentował nieudany wjazd polskich parlamentarzystów na Białoruś.
Łukaszenka podkreślił, że zakaz wjazdu był zgodny z prawem. Zauważył jednak, że jeśli będzie trzeba polityków zaprosić, "to zaprosimy".
Władze Białorusi zatrzymały w środę na granicy polsko- białoruskiej wicemarszałka Senatu Krzysztofa Putrę (PiS) i lidera PO - Donalda Tuska. Obaj polscy politycy mieli uczestniczyć w obchodach święta Wojska Polskiego w Grodnie.
Do opuszczenia Białorusi zmuszono natomiast doradcę premiera do spraw Polonii i Polaków za Granicą - Michała Dworczyka, który już przekroczył granicę i był w drodze do Grodna.
Jeszcze tego samego dnia polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych złożyło ambasadorowi Białorusi w Warszawie oficjalny protest w tej sprawie.
Naczelnik Wydziału Służby Prasowej MSZ w Mińsku - Maria Wańszyna w przekazanym w czwartek PAP komunikacie podkreślała, że Białoruś wita każdą wizytę oficjalnych polskich przedstawicieli w swoim kraju o konstruktywnych zamiarach.
"Jednak przyjazdy w celu spekulacji politycznych, albo wykorzystywania polskiej mniejszości narodowej na Białorusi dla otrzymania dodatkowych dywidend na wewnątrzpolitycznym polu Polski nie spotkają się z naszym zrozumieniem" - podkreśliła.
Wańszyna zaznaczyła, że stanowisko strony białoruskiej w podobnych okolicznościach jest dość przejrzyste i było niejednokrotnie przedstawiane. "Każde państwo posiada listę osób, pobyt których na terytorium danego państwa jest niepożądany. Taką listę ma również Białoruś" - dodała rzeczniczka białoruskiego MSZ.
pap, ss