W swoich wcześniejszych felietonach określałem, że czasem ofensywy ukraińskiej będzie przełom maja i czerwca bieżącego roku. Na moje prognozy składało się kilka wyznaczników, ale zasadniczym była i jest gotowość armii ukraińskiej do ofensywy.
Od lutego wielu ekspertów wspólnie z mediami już prowadziło kontrofensywę, wieszcząc – wbrew rzeczywistym wydarzeniom na polu walki – wielkie postępy armii ukraińskiej. Byli i tacy, którzy już w rozpędzie przez lornetki chcieli widzieć Krym. Z czasem jednak zapał stygł, prawdopodobnie za sprawą samego prezydenta Zełenskiego, który podkreślał, że armia musi być do ofensywy gotowa, o czym też pisałem w marcu na tych łamach.
Lotnictwo i roje dronów
Zwracałem wcześniej głównie uwagę na konieczność pozyskania z Zachodu systemów rażenia dalekiego zasięgu oraz czasu na wyszkolenie wojsk na nowym sprzęcie. A przecież od lutego płynął on nieprzerwaną rzeką i aby uniknąć wysyłania na wojnę mięsa armatniego, Ukraińcy skupili się na wyszkoleniu i zgraniu bojowym wojsk.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.