W tłumie manifestantów było wielu młodych ludzi, ubranych w większości na czarno - o co apelowali organizatorzy akcji. Nie było widać żadnych transparentów ani haseł.
Demonstracja została zorganizowana przez grupę młodzieży, określającej się po prostu jako "obywatele", bez żadnej przynależności politycznej. Informacje o akcji przekazywano sobie za pośrednictwem SMS-ów i poczty elektronicznej. "Pozwolili, by Grecja płonęła" - głosił tekst.
"Przyszedłem, by uczcić pamięć tych, którzy zginęli, i by wesprzeć tych, którzy teraz walczą, by okiełznać pożary" - powiedział 31-letni inżynier Panos. Żywioł spowodował już śmierć 63 osób.
31-letnia Christina wyjaśniła, że chce "zaprotestować przeciwko brakowi organizacji i prewencji w kraju, który powinien być przygotowany".
"Nie jestem pewna, czy gdyby u władzy byli socjaliści, sprawy miałyby się inaczej" - dodała.
Partie opozycyjne oskarżają rząd konserwatywnego premiera Kostasa Karamanlisa o niekompetencję. Nagłówki prasowe mówią o nieudolności władz, wyrażają oburzenie z powodu braku szybkiego, sprawnego działania i wstyd spowodowany "załamaniem się państwa". Sprawa pożarów najprawdopodobniej zdominuje debatę polityczną przed przyspieszonymi wyborami parlamentarnymi, które wyznaczono na 16 września.
Podobna manifestacja odbyła się w Atenach już na początku lipca, po tym gdy ogień strawił 5600 hektarów lasu w masywie Parnisu, na północ od Aten. W proteście wzięło udział ok. 3 tys. osób.
pap, ss