Marcin Makowski, „Wprost”: „Wszyscy sojusznicy zgodzili się, że przyszłość Ukrainy jest w NATO” – powiedział Joe Biden. Wołodymyr Zełenski dodał, że Ukraina otrzymała „gwarancje bezpieczeństwa od grupy najbogatszych państw – G7”. Czy szczyt NATO w Wilnie był sukcesem Kijowa, czy może te słowa są na tyle ogólne, że w praktyce niewiele zmieniają?
Sławomir Dębski: Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. W przypadku ustaleń szczytu, mamy do czynienia z sumą interesów politycznych poszczególnych członków Sojuszu, a one nie zawsze są zbieżne. Dodatkowo nakłada się na nie polityka wewnątrzukraińska, relacje NATO-Rosja, NATO-Chiny. A tam, gdzie jest wiele polityki, zmiany przebiegają w formie procesu, a nie rewolucji.
Czyli jednak rozczarowanie?
W komunikacie końcowym szczytu w Wilnie, sformułowanie dotyczące przyszłości Ukrainy w NATO jest faktycznie mętne. Może nawet gorsze niż to, które pojawiło się po rozmowach w Bukareszcie w 2008 r.
Przecież już wtedy Ukraina otrzymała zapewnienie, że zostanie członkiem Sojuszu. Problem polega na tym, że od tego czasu wiele się wydarzyło, a Kijów trzymany jest w poczekalni. Te, jak widać, bywają niebezpieczne, dlatego Zełenski robił wszystko, aby otrzymać choćby zarys „mapy drogowej“, pokazującej ramy czasowe akcesji. Ten cel się nie udał, mimo świadomości, że NATO nie przyjmie nowego członka, gdy na jego terytorium toczy się wojna. Dlatego cytowane słowa prezydenta Bidena jak i deklaracja G7 było jedynie „kontrolą strat“.
I być może próbą złagodzenia kryzysu komunikacyjnego, który wybuchł po pierwszym dniu obrad, gdy prezydent Zełenski napisał, że rozmowy toczą się za plecami jego państwa oraz „to bezprecedensowe i absurdalne, gdy nie określono ram czasowych ani zaproszenia, ani członkostwa Ukrainy" w NATO. Ktoś tutaj przelicytował?
Faktycznie doszło do spięcia oraz nieformalnych rozmów z przedstawicielami Ukrainy na kolacji kończącej pierwszy dzień szczytu. Tyle, że tweet prezydenta nie był pierwszym kamykiem uruchamiającym lawinę. Wcześniejszym sygnałem, że coś jest nie tak, był przeciek „Financial Timesa“, dotyczący projektu deklaracji końcowej szczytu. W jego treści miały się pojawić – i pojawiły – sformułowania będące krokiem wstecz w stosunku do pierwotnych ustaleń.
Perspektywa akcesji Ukrainy została dodatkowo uwarunkowana postępami w reformach demokratycznych, antykorupcyjnych oraz w sektorze bezpieczeństwa. Dopiero wówczas, po ustaniu działań zbrojnych i spełnieniu tych warunków, sojuszniczy ocenią, kiedy i czy wystosować formalne zaproszenie do NATO. Strona ukraińska odebrała te zmiany jako złamanie gentlemen’s agreement.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.