Jest wiele powodów, dla których byli żołnierze Prigożyna znaleźli się na Białorusi. Decyzją ministra Szojgu ta formacja została z dniem 1 lipca zlikwidowana. Jej dowódca wymówił posłuszeństwo rosyjskiemu ministerstwu obrony. Likwidacja polegała na szybkim rozformowaniu, w tym i rozbrojeniu tego wojska.
Część z dowódców oddziałów wiernych Prigożynowi została aresztowana, część zbiegła poza Rosję, a reszta poszła w rozproszenie. Grupa wagnerowców, którymi się nas straszy, to w większości ci, którzy po szybkiej weryfikacji przez rosyjski MON zostali uznani za nadających się do dalszej służby, stosownie do oczekiwań Kremla. Ci zaś rekrutują się głównie spośród tych, których Prigożyn wydobył z obozów karnych i więzień. Czyli generalnie przestępcy, którzy w przypadku niepodpisania kontraktów z Szojgu mieli tylko jedną drogę. Powrót za kraty.
Z nich, i z części starej formacji, Rosjanie sformowali, czy raczej „pozbierali”, ekwiwalent około trzech-czterech batalionów, które wysłali na Białoruś.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.