Fundacja Amber Alert informuje, że w Europie corocznie znika blisko 600 tysięcy osób. Większość zaginionych odnajduje się po kilku dniach lub miesiącach. Zdarzają się jednak sprawy, na których rozwiązanie czekamy latami. Jedną z nich jest przypadek Larsa Mittanka, który w 2014 roku wybiegł z lotniska i niemal rozpłynął się w powietrzu. „To zdecydowanie jedna z bardziej tajemniczych spraw kryminalnych, która zyskała światowy rozgłos. Pozostawia nas z mnóstwem pytań bez odpowiedzi i jest bardzo nietypowa” – przekazała „Wprost” Olga Herring, podcasterka True Crime.
Pierwsze zagraniczne wakacje Larsa
Lars Mittank urodził się 9 lutego 1986 roku w Berlinie. Przez całe życie mieszkał w miejscowości Itzehoe, w kraju związkowym Schleswig-Holstein w północnych Niemczech. Mężczyzna miał wiele obowiązków – pracował w elektrowni na pełen etat, a w wolnym czasie pomagał swojej matce w opiece nad ojcem, który w 2012 roku doznał udaru.
W 2014 roku znajomi Larsa zaplanowali wyjazd do Bułgarii, na który zaprosili młodego mężczyznę. „To były pierwsze wakacje tego rodzaju dla Larsa” — przekazała niemieckiemu serwisowi „Welt” Sandra Mittank, matka Larsa.
Mężczyźni dotarli na bułgarskie lotnisko w Warnie 30 czerwca. Przez kolejny tydzień mieli wypoczywać w jednym z najbardziej popularnych kurortów w kraju. Zatrzymali się w hotelu Viva Club, znajdującym się niecały kilometr od centrum Złotych Piasków. Nie myśleli o zwiedzaniu czy wymagających wędrówkach – chcieli opalać się na plaży i bawić na zakrapianych imprezach.
Męski wyjazd do Złotych Piasków
Pierwsze dni wakacji upłynęły w miłej atmosferze i bez większych problemów. – Dobrze się bawiliśmy. Byliśmy na plaży. Chodziliśmy do dyskotek, do barów (...) Był w dobrym nastroju – powiedział w niemieckim programie telewizyjnym „Aktenzeichen XY” jeden z towarzyszy podróży Paul Rohmann.
Lars narzekał jednak na lokalne jedzenie, a jego znajomi przekazali, że podczas wakacji niewiele jadł. – Właściwie w ogóle nie jadł śniadań (...) Potem jadł tylko trochę. Zupę lub mały talerz sałatki – dodał Tim Schuldt.
Rozczarowanie związane z jedzeniem wynagradzały mu jednak emocjonujące rozgrywki Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Lars od dawna wykazywał zainteresowanie tym sportem – był fanem lokalnego klubu Werder Brema i kibicował niemieckiej reprezentacji. W piątkowy wieczór 4 lipca wczasowicze wybrali się do strefy kibica w bułgarskim barze, gdzie – razem z innymi miłośnikami futbolu z Niemiec – obejrzeli mecz ćwierćfinałowy Francja – Niemcy.
Wygrana niemieckiej reprezentacji wprawiła ich w dobre humory, jednak Lars – pod wpływem silnych emocji i spożytego alkoholu – wdał się w sprzeczkę z nieznanymi mężczyznami. W przypływie agresji kibice zagrozili, że wynajmą lokalnych przestępców, którzy mieliby go pobić. Znajomi 28-latka załagodzili konflikt, po czym razem z Larsem opuścili bar.
Początek problemów Larsa
W środku nocy mężczyźni wybrali się do pobliskiej restauracji typu fast food. Lars odłączył się od znajomych – powiedział, że jest zmęczony i planuje udać się prosto do hotelu.
W sobotę rano poinformował towarzyszy, że w drodze powrotnej został pobity przez grupę „Bułgarów lub Rosjan”, którzy – jego zdaniem – mogli zostać wynajęci przez kibiców z baru. Obrażenia Larsa na pierwszy rzut oka nie wydawały się poważne. Chłopak skarżył się jednak na ból szczęki oraz lewego ucha, który znacznie pogorszył jego samopoczucie.
Wspólnie ze znajomymi zadecydował, że z konsultacją lekarską zaczeka do poniedziałku i odwiedzi specjalistę na kilka godzin przed wylotem. Wszyscy liczyli na to, że przez ten czas ból minie samoistnie.
W kolejnych dniach Lars coraz dotkliwiej odczuwał uraz ucha. „Prawie nic nie słyszał” – przekazała policja stanowa w Schleswig-Holstein. 7 lipca, z samego rana, udał się do przychodni w Warnie. Lekarz przedstawił mu niespodziewaną diagnozę – pęknięta błona bębenkowa w lewym uchu.
„Zabronił mu latać” – poinformowali niemieccy funkcjonariusze. Mężczyzna otrzymał skierowanie do lokalnego szpitala i wiedział już, że nie wróci do domu w planowanym terminie.
Nieoczekiwany obrót zdarzeń
Po powrocie do hotelu przekazał złe wieści swoim kolegom. Mężczyźni byli zaskoczeni i zmartwieni jego stanem zdrowia. Jeden z nich miał zaproponować, że zostanie z nim do czasu, aż ten wydobrzeje i będzie mógł wrócić do Niemiec. Lars jednak odmówił – nie chciał obarczać go swoimi problemami. Zapewnił, że tuż po opuszczeniu hotelu uda się do szpitala, gdzie otrzyma profesjonalną pomoc.
Koledzy Larsa udali się na lotnisko, a on – zgodnie z zapowiedzią – wsiadł do taksówki, która zawiozła go placówki medycznej. Lekarz w szpitalu potwierdził początkową diagnozę i zaproponował przeprowadzenie operacji. – Powiedział, że wolałby mieć operację w Niemczech – przekazał w programie „Aktenzeichen XY” doktor Boris Najdenow. Ze względu na brak zgody na zabieg, przepisał Larsowi silny antybiotyk. Odmówił jednak przyjęcia go na oddział.
Mężczyzna musiał opuścić placówkę i na własną rękę znaleźć miejsce, w którym spędzi najbliższą noc. W pierwszej kolejności udał się jednak do apteki, w której zrealizował receptę. Następnie przyjął lek, zamówił taksówkę i poprosił kierowcę o transport do taniego hotelu. Taksówkarz zawiózł Larsa do pobliskiego Hotelu Color, znajdującego się w dzielnicy nazywanej przez media „bułgarskimi slumsami”.
Niespokojna noc przed zniknięciem
„Lars zaczął zachowywać się nietypowo już w noc poprzedzającą jego zaginięcie, co było pierwszym sygnałem, że dzieje się coś złego” – podkreśliła Olga Herring.
Sandra Mittank przekazała, że syn kilkukrotnie kontaktował się z nią podczas pobytu w Hotelu Color. Na początku chłopak miał opowiedzieć jej o urazie, który uniemożliwił mu powrót do domu. Podczas każdej kolejnej rozmowy, wydawał się jednak coraz bardziej zdenerwowany i przestraszony.
– Lars powiedział, że coś jest nie tak z hotelem. Potem zerwał połączenie bez dalszych wyjaśnień – przekazała serwisowi Abendzeitung München. W nocy wysłał matce kilka wiadomości z zapytaniem o działanie substancji Cefprozil, stanowiącej składnik aktywny przepisanego mu przez lekarza antybiotyku Cefzil, na które zdezorientowana kobieta nie odpowiedziała.
W kolejnych godzinach postępowanie Larsa stało się jeszcze bardziej niezrozumiałe. Hotelowy monitoring zarejestrował chwilę, w której opuścił obiekt, po to, by wrócić do niego po kilku godzinach. Podczas nocnej wędrówki Lars zadzwonił do matki i powiedział jej, że śledzi go grupa mężczyzn, którzy chcą go okraść lub zabić.
– Ukrywam się. Muszę mówić bardzo cicho. Inaczej mnie usłyszą – relacjonował w rozmowie z Sandrą. Poprosił ją również o zablokowanie jego karty. Przez resztę nocy mężczyzna milczał, a przerażona rodzina szukała sposobu na jak najszybsze sprowadzenie go do Niemiec.
Cisza przed burzą
W godzinach porannych 8 lipca pani Mittank otrzymała wiadomość, w której syn oświadczył, że dotarł na lotnisko. Wcześniej – zaniepokojona niecodziennym zachowaniem Larsa – zarezerwowała mu popołudniowy lot do Niemiec oraz autokar, którym mógłby udać się do domu następnego dnia, gdyby stan zdrowia uniemożliwił mu latanie.
Monitoring na lotnisku w Warnie po raz pierwszy zarejestrował Larsa około szóstej rano. Zgodnie z obietnicą złożoną wcześniej matce, mężczyzna udał się do gabinetu lekarskiego, w którym został zbadany przez doktora Kostę Kostova.
Lekarz przekazał Larsowi dobre wieści – ocenił, że pęknięta błona bębenkowa nie zagraża trwałą utratą słuchu, a mężczyzna może wsiąść na pokład samolotu. – To była zwykła kontrola (...) Ale był naprawdę nerwowy i nieobliczalny – powiedział Kostov w rozmowie z „Mel Magazine”.
Lars przyznał medykowi, że był zaniepokojony działaniem antybiotyku i odmówił przyjęcia kolejnych leków. – Patrząc wstecz, wszystko było dziwne – dodał lekarz.
Ucieczka nagrana przez monitoring
W trakcie konsultacji ktoś bez ostrzeżenia wszedł do gabinetu. Kiedy Lars zobaczył mężczyznę, zaczął panikować. – Nie chcę umierać. Muszę się stąd wydostać – miał powiedzieć Kostovowi.
Następnie opuścił pokój, zostawiając w nim wszystkie rzeczy osobiste – walizkę i podręczny plecak, a w nim telefon, portfel oraz paszport. Lekarz w pierwszej chwili pomyślał, że pacjent udał się do toalety. Szybko okazało się jednak, że w popłochu opuścił lotnisko.
Ucieczkę Larsa zarejestrował monitoring. Około godziny 10:00 mężczyzna sprintem przebiegł przez bramki wejściowe oraz stanowisko odprawy. Następnie wybiegł z lotniska i truchtem zmierzał ku wysokiemu ogrodzeniu, które oddzielało parking od terenów zielonych. W tym miejscu zniknął z pola widzenia kamer. Świadkowie zeznali jednak, że mężczyzna wspiął się na ogrodzenie, po czym oddalił się w nieznanym kierunku.
„Od tego czasu nie ma kontaktu z zaginionym (...) Nie skorzystał z zarezerwowanego lotu ani alternatywnie zarezerwowanego połączenia autobusowego” – przekazała „Wprost” Astrid Heidorn z biura prasowego Komendy Głównej Policji w Itzehoe.
Poszukiwania Larsa
W tym samym czasie Sandra Mittank oczekiwała na telefon od syna, który tuż po wizycie miał poinformować ją o swoim stanie zdrowia oraz dalszych planach. Zniecierpliwiona kobieta zaczęła do niego dzwonić, a po dziesiątkach nieudanych prób skontaktowała się z pracownikami lotniska, którzy poinformowali ją, że Lars wybiegł z obiektu.
Matka zgłosiła jego zaginięcie policji w Itzehoe oraz niemieckiej ambasadzie, która przekazała informację bułgarskim funkcjonariuszom.
Po dwóch tygodniach od zaginięcia Sandra poleciała do Bułgarii. Wynajęła też prywatnych detektywów, którzy szukali go we współpracy z lokalną policją. Odwiedzali miejsca, w których mężczyzna przebywał przed zaginięciem, rozmawiali z ludźmi, którzy widzieli go w ostatnich dniach.
– Kilku świadków niezależnie zgłosiło, że miał problemy z zachowaniem co najmniej od opuszczenia szpitala w Warnie. Był przerażony, a czasem nawet spanikowany – przekazał w programie „Aktenzeichen XY” Marco Klein, ówczesny szef wydziału zabójstw w Okręgowym Inspektoracie Kryminalnym w Itzehoe.
Tropy w sprawie
Na przestrzeni lat w sprawie pojawiło się wiele tropów. W grudniu 2016 roku media obiegło zdjęcie mężczyzny, który trafił do jednego ze szpitali w Brazylii. Mimo uderzającego podobieństwa, potwierdzono, że nie był to Lars. Mężczyzna okazał się zaginionym pięć lat wcześniej pracownikiem organizacji humanitarnej z Kanady.
Pozornie rozczarowujące wieści dały rodzinie nadzieję na szczęśliwe zakończenie – uznali, że Lars, tak samo jak Anton Pilipa, mógł stracić pamięć i kiedyś odnajdzie się cały i zdrowy.
Trzy lata później na policję zgłosił się kierowca ciężarówki, który kilka tygodni wcześniej przewiózł bezdomnego z granicy pod Dreznem do Schildow na północ od Berlina. Mężczyzna twierdził, że kiedy zobaczył ogłoszenie o zaginięciu Larsa, był niemal pewien, że to ta sama osoba. Ponownie okazało się jednak, że poszlaka nie doprowadziła do zaginionego.
Przedłużające się śledztwo
Poszukiwania Larsa trwają do dziś. Podczas dziewięcioletniego śledztwa nie udało się ustalić ani dlaczego mężczyzna uciekł z lotniska, ani gdzie się udał. „Możemy dokładnie zobaczyć co działo się z tym młodym człowiekiem tuż przed jego zniknięciem i mamy licznych świadków, a mimo tego nie potrafimy wyjaśnić co się tam wydarzyło” – podkreśliła w rozmowie z „Wprost” Olga Herring.
„Na chwilę obecną nie ma żadnych nowych poszlak, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu tej sprawy” – przekazała „Wprost” Astrid Heidorn. „Niemniej jednak wciąż jest prowadzona przez Wydział Dochodzeń Kryminalnych Okręgu Itzehoe, który nadal przyjmuje wskazówki” – zapewniła rzeczniczka.
Policja w Bułgarii również prowadzi poszukiwania Larsa. „Praca Departamentu Policji w Warnie w tej sprawie jest związana z wnioskiem otrzymanym od władz niemieckich i kontynuowane są operacyjne prace poszukiwawcze” – poinformowała „Wprost” rzeczniczka prasowa Departamentu Policji w Warnie Svetla Zlateva.
Co stało się z Larsem?
Teorii o przyczynach nietypowego zachowania Larsa jest wiele. Niektórzy twierdzą, że mężczyzna podczas bójki po meczu mógł doznać urazu głowy, który zaburzył jego świadomość.
Inni zwracają uwagę na to, że za jego zniknięciem mogą stać ci sami ludzie, którzy wcześniej go napadli – to ich Lars mógł obawiać się w nocy poprzedzającej zaginięcie.
Podejrzenia skierowano również na lekarzy – w tamtych czasach niemieckie MSZ przestrzegało turystów przed niemoralnymi praktykami bułgarskiej służby medycznej.
„Myślę że najprawdopodobniejsza jest wersja o tym, że Lars, czy na skutek niepożądanego działania leku, czy być może epizodu psychotycznego, uciekł z lotniska i być może podczas panicznego biegu uległ nieszczęśliwemu wypadkowi” – zdradziła „Wprost” Olga Herring.
Wiele ludzi wiąże tę sprawę z przepisanym mu antybiotykiem. Zachowanie Larsa uległo zmianie na krótko po przyjęciu pierwszej dawki. Cefzil, ze względu na liczne skutki uboczne, nie został dopuszczony do sprzedaży w wielu krajach, w tym w Niemczech.
– Może istnieć związek między antybiotykiem a nietypowym zachowaniem pacjenta. Jednak mówimy o bardzo rzadkim skutku ubocznym, który zależy od tego, czy na przykład brał inne leki lub pił alkohol – wyjaśniła w programie „Aktenzeichen XY” Rada Pehlivanova z Bułgarskiego Stowarzyszenia Farmaceutów.
Z relacji towarzyszy Larsa wynika, że mężczyzna podczas wyjazdu spożywał duże ilości alkoholu, a w dodatku niewiele jadł, co mogło wpłynąć na nasilenie niechcianych objawów.
Gdzie jest Lars Mittank?
Mimo upływu lat rodzina Larsa nie przestaje wierzyć w szczęśliwe zakończenie. „Nagłaśniania chcą bliscy zaginionego, z którymi skontaktowałam się, gdy tworzyłam podcast. Rodzina wciąż szuka Larsa i wierzy, że wróci do domu, mimo upływu lat walczy o prawdę i przypomina o tym zaginięciu” – poinformowała „Wprost” Olga Herring.
W poszukiwaniach Larsa od samego początku pomagają też internauci zebrani na grupie na Facebooku „Findet Lars Mittank”. Administratorzy konta od 12 lipca 2014 roku informują o każdej poszlace, organizują akcje nagłaśniające sprawę i pośredniczą w kontaktach z rodziną.
Lars ma około 180 cm wzrostu. W chwili zaginięcia miał krótkie włosy w kolorze blond i ważył około 85 kilogramów. Jego znakiem charakterystycznym jest blizna na lewym ramieniu.
Wszelkie informacje o okolicznościach jego zaginięcia, dalszych losach i miejscu pobytu należy kierować do Komendy Głównej Policji w Itzehoe, Policji Stanowej w Schleswig-Holstein oraz Departamentu Policji w Warnie.