Rosjanie po przegranej bitwie na przyczółku chersońskim, z którego się sprytnie wycofali, oraz po klęsce ofensywy na Donbasie, potrzebowali czasu na reorganizację i złapanie oddechu. Obawiali się, że Ukraińcy w ślad za ich odwrotem spod Chersonia przekroczą Dniepr i uderzą skoncentrowanie od Zaporoża w celu dojścia do brzegu Morza Azowskiego, by przeciąć połączenie lądowe Rosji z Krymem.
Na tym kierunku wojska rosyjskie nie były przygotowane do obrony. Brakowało wszystkiego, a przede wszystkim świeżych sił i wsparcia logistycznego.
Sytuacja Rosjan była dramatyczna. Dla dopełnienia obrazu klęski tych wojsk, Putin odwołał cały skład rosyjskiego dowództwa południowego za nieudolne dowodzenie.
Utracona szansa
Przerażeni Rosjanie czekali na dobijające ich uderzenie na przełomie sierpnia i września, bo warunki do tego, aby Ukraińcy dokończyli pogromu były wypełnione. Rosjanie na Zaporożu nie doczekali się jednak „dobicia”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.