Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Rosyjska Agencja Lotnicza poinformowała, że szef Grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn znajdował się na liście pasażerów odrzutowca, który rozbił się pod Moskwą. Putin wyeliminował tym samym z gry swojego wroga?
Gen. Bogusław Pacek: Na liście był nie tylko najważniejszy wróg Putina, ale także najważniejsi dowódcy Prigożyna. Wszyscy zastanawiają się, co się stało – czy doszło do wybuchu, czy zestrzelenia. Wiele wskazuje na to, że samolot został zestrzelony przez rakiety S-300 z jednostki wojskowej, która znajduje się blisko miejsca zdarzenia. Sądzę, że w grę wchodzą dwa scenariusze.
Jakie?
Pierwszy, bardzo realny, że był to zamach, zemsta Putina. Po drugie, choć mało się o tym mówi, to jednak z komunikatów medialnych wynika, że w samolocie od pewnego momentu nie działał transponder, urządzenie, które pozwala na ziemi śledzić lot. Nie wykluczam więc wariantu, że obrona przeciwlotnicza, która miała chronić letnią siedzibę Putina, znajdującą się w promieniu ok. 70 km od miejsca katastrofy, zestrzeliła samolot, niekoniecznie na polecenie Putina.
Gdy nie ma kontaktu z pilotem, a jest podejrzenie zamachu na siedzibę najważniejszego polityka w państwie, wdrażane są takie procedury.
Pierwszy scenariusz jest zdaniem wielu komentatorów bardziej prawdopodobny.
Zdecydowanie tak, oznacza on konsekwentne działanie Putina, który zemścił się w ten sposób na ważnym współpracowniku, w dwa miesiące po nieudanym buncie wagnerowów. To oznaczałoby wielką perfidię, bo przecież spotykał się z Prigożynem, dawał mu poczucie, że nadal będzie potrzebny, snuł wobec niego plany, a o ich rozmowach szeroko rozpisywały się media. Prigożyn dał się wykiwać jak małe dziecko.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.