W połowie sierpnia premier Japonii podjął decyzję o odpompowaniu do oceanu wody zgromadzonej w zbiornikach na terenie elektrowni jądrowej w Fukushimie. Władze otrzymały zgodę Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) i rozpoczęły proces wypuszczania ścieków.
Fukushima. Ścieki z elektrowni trafiły do oceanu
Postępowanie rządu spotkało się z krytyką mieszkańców Japonii oraz sąsiednich państw. Pekin nazwał je „wyjątkowo samolubnym i nieodpowiedzialnym działaniem”. Konsekwencją publicznej dezaprobaty są liczne skargi składane przez obywateli Chin, które w Japonii oceniono jako wulgarne i obraźliwe. Tokio zwróciło się z tym problemem do chińskich władz.
Od czwartku, 24 sierpnia do japońskich departamentów rządowych, szkół i innych instytucji napłynęły tysiące połączeń z chińskich numerów. Rozmówcy mieli mówić o swoim sprzeciwie wobec wypompowania skażonej wody, posługując się wulgarnym słownictwem i obrażając pracowników. Jedna z sieci restauracji w Fukushimie poinformowała o tysiącu telefonów, które odebrano w przeciągu kilku dni.
Protest Chin i Korei Południowej
Wypuszczenie ścieków do oceanu krytykują również władze oraz mieszkańcy Korei Południowej. W Seulu odbył się protest, w trakcie którego podjęto próbę szturmu na ambasadę Japonii. W odpowiedzi na obawy mieszkańców koreańska władza ogłosiła, że wysłała do ambasady ekspertów, którzy będą monitorowali cały proces.
Japońskie władze zapewniają, że odpompowywana woda nie wykazuje zagrażającego ludziom poziomu radioaktywności. Potwierdzeniem ich słów mają być regularne badania, przeprowadzane co tydzień przez najbliższe trzy miesiące. Plan premiera Fumio Kishidy zakłada, że w przeciągu 30 lat do oceanu trafi ponad milion ton wody, która służyła do wychładzania reaktorów.
Czytaj też:
Cyfrowe pogrzeby w Chinach. Kod QR zamiast grobuCzytaj też:
Skuter wodny i pięć beczek paliwa. Krytyk Xi Jinpinga uciekł z kraju w brawurowym stylu