Do nietypowego incydentu doszło 26 sierpnia. Wówczas amerykańska straż przybrzeżna zatrzymała irańskiego maratończyka, który mieszka w Stanach Zjednoczonych. Reza Baluchi podjął próbę „ucieczki do Londynu”, a jego podróż zakończyła się około 110 km od wyspy Tybee w stanie Georgia.
Służby podały, że 44-letni sportowiec przez trzy dni nie chciał opuścić swojego „statku”. CNN przypomina, że Baluchi próbował już trzech podobnych rejsów, a wszystkie zakończyły się interwencją straży przybrzeżnej. Konstrukcja, której używał ma kształt koła z łopatkami. Zaprojektowano ją w taki sposób, by obrót wprawiał je w ruch, dzięki czemu całość posuwała się naprzód.
Służby zatrzymały mężczyznę na statku przypominającym kołowrotek dla chomika
Funkcjonariusze nie mieli wątpliwości, że taki sposób przemieszczania się stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia mężczyzny. CNN zwraca uwagę, że Baluchi rozpoczynał podróż w niekorzystnych warunkach, kiedy spodziewano się nadejścia potężnego huraganu. Służby podały, że maratończyk odmówił zejścia ze statku i groził, że się zabije. „Z dokumentów sądowych wynika, że miał on na pokładzie bombę” – przekazała telewizja.
Baluchi ostatecznie zgodził się zejść na ląd dopiero 1 września. Jego „statek” trafił do bazy Straży Przybrzeżnej w Miami. Władze ustaliły później, że „bomba” nie była prawdziwa. Mężczyzna usłyszał zarzuty.
Nie jest to jednak pierwsza taka próba w jego wykonaniu. W 2021 roku aresztowano go podczas rejsu z Florydy do Nowego Jorku. Wcześniej, w 2014 roku trzeba było go ratować w pobliżu St. Augustine, a dwa lata później – niedaleko Palm Beach na Florydzie.
Jak tłumaczył się sam Baluchi? Przekonywał, że próbował w ten sposób zebrać pieniądze na różne cele, w tym na rzecz bezdomnych i straży przybrzeżnej.
Czytaj też:
Śmierć turystów na skuterach wodnych. Zastrzeliła ich straż przybrzeżnaCzytaj też:
Idalia atakuje Stany Zjednoczone. Huragan dotarł na Florydę