Gdy Iskander za 3 mln dolarów spadł pod Szewczenkowem, we wsi, przez którą do Charkowa przejeżdżam dziesiątki razy, zastanawiałam się, jak to możliwe, skoro tam naprawdę nie ma żadnego wojska. To już kilkadziesiąt kilometrów od „zerówek” na linii frontu i w zasadzie to rejon względnie bezpieczny (na wojnie znaczy to tyle, że rejon nie jest w zasięgu artylerii).
Od razu jednak w mediach społecznościowych pojawiły się pytania, czy to nie przypadkiem teren objęty obowiązkową ewakuacją cywilów, skoro Hroza jest w rejonie kupiańskim, a w nim ta obowiązkowa ewakuacja trwa od sierpnia? To o tyle ważne, że w ataku na liczącą 330 mieszkańców wioskę zginęło ponad 50 osób i to na stypie po żołnierzu, który też na wojnie wcześniej zginął. W ataku rosyjskich bandytów zginęła niemal cała jego rodzina zgromadzona na uroczystości.
Dmytro Kotowyj z charkowskiego Media Hubu sprawdził dla nas, jak faktycznie i formalnie wygląda sytuacja Hrozy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.