W środę 25 października wieczorem w Lewiston w stanie Maine doszło do dwóch ataków z użyciem broni palnej, w wyniku których zginęło co najmniej 18 osób, a 13 kolejnych zostało ciężko rannych. Sprawca najpierw otworzył ogień przy kręgielni, a potem przy restauracji. Szybko ustalono, że na nagraniach z miejsc zdarzenia widnieje 40-letni Robert Card, certyfikowany instruktor broni palnej oraz rezerwista amerykańskiej armii.
Robert Card znaleziony martwy
Po dwóch dniach obławy z wykorzystaniem kilkuset agentów FBI, gubernator Janet Mills mogła ogłosić, że Robert Card został znaleziony martwy w swoim dawnym miejscu pracy. Ciało podejrzanego mężczyzny miało ranę postrzałową, a biuro szeryfa hrabstwa Androscoggin oświadczyło, że prawdopodobnie postrzelił się on sam na zalesionym terenie w pobliżu rzeki Lisbon Falls w mieście Lisbon. Miało do tego dojść w piątek 27 października około godziny 19:45.
W domu 40-latka znaleziono list pożegnalny, zaadresowany do syna. Władze nie ujawniły jego treści. Opinii publicznej przekazano jedynie, że w wiadomości nie wskazano motywu zbrodni. Amerykańscy dziennikarze ustalili, że Card latem tego roku przebywał na leczeniu w ośrodku zdrowia psychicznego. Pracownikom placówki mówił, że słyszy głosy.
Obława za masowym mordercą z Lewiston
Dyrektor FBI Christopher Wray w rozmowie z prezydentem Joe Bidenem ujawnił, że w poszukiwania strzelca zaangażowanych było ponad 200 pracowników agencji. Telewizja ABC na podstawie własnych źródeł podała, że wybór ofiar nie musiał być całkowicie przypadkowy. – Podejrzany był dość rozważny, jeśli chodzi o unikanie policji. Zostawił telefon komórkowy, który władze odzyskały, najwyraźniej przypuszczając, że można go namierzyć – podkreślano.
Card strzelał w kręgielni Just-In-Time Recreation, w której odbywały rozgrywki ligi dziecięcej oraz w restauracji Schemengees Bar & Grille. Grupa śledcza, która kierowała obławą, rozpatrywały około 500 informacji z różnych źródeł na temat sprawcy masakry i możliwych miejsc jego ukrycia.
Czytaj też:
Masowa strzelanina w USA. Joe Biden zabrał głosCzytaj też:
Zamach w Brukseli. Napastnik przypłynął na Lampedusę w 2011 r.