Trwająca od 7 października wojna między Izraelem a kontrolującymi Strefę Gazy terrorystami Hamasu grozi rozlaniem się na cały region.
Okręt uzbrojony w 154 rakiety Tomahawk
Aby do tego nie dopuścić, Stany Zjednoczone skierowały na wschodnią część Morza Śródziemnego swoje dwa lotniskowce: USS Dwight D. Eisenhower oraz USS Gerald Ford.
W niedzielę, 5 listopada, dowództwo amerykańskiej armii poinformowało o kolejnym kroku, który ma przeciwdziałać eskalacji konfliktu. Na wspomniany akwen dotarł atomowy okręt podwodny typu Ohio, uzbrojony w 154 rakiety manewrujące Tomahawk.
Amerykańska marynarka wojenna dysponuje jedynie czterema tego typu okrętami. Warto dodać, że jedna rakieta Tomahawk jest uzbrojona w ważącą ok. tysiąca funtów – tj. ok. 450 kg – głowicę odłamkowo-burzącą, a jej zasięg wynosi ok. 1600 km.
Ostrzeżenie sekretarza obrony USA
Tego samego dnia sekretarz obrony USA Lloyd Austin odbył rozmowę telefoniczną ze swoim izraelskim odpowiednikiem – ministrem obrony Yoavem Gallantem.
Austin podkreślił, że jego kraj zobowiązał się odstraszać „każdy podmiot państwowy lub niepaństwowy pragnący eskalować ten konflikt”, co stanowiło wyraźne ostrzeżenie pod adresem Iranu i terrorystów Hezbollahu, którzy kontrolują południową część Libanu.
Ekspert: Precyzyjnie zadają mnóstwo ciosów
Światowa opinia publiczna poznała porażającą siłę ognia wspomnianych okrętów w marcu 2011 r. Okręt USS Florida wystrzelił wówczas blisko 100 Tomahawków na cele zlokalizowane na terytorium Libii.
– Sto pięćdziesiąt cztery Tomahawki precyzyjnie zadają mnóstwo ciosów. Żaden przeciwnik Stanów Zjednoczonych nie może zignorować zagrożenia – skwitował w rozmowie z CNN Carl Schuster, były dyrektor operacyjny w Połączonym Centrum Wywiadowczym Dowództwa USA na Pacyfiku.
Czytaj też:
Propalestyńscy demonstranci chcieli zająć bazę USA. Policja użyła armatek wodnychCzytaj też:
Izrael pokazał „tunele terroru”. Tam ukrywają się bojownicy Hamasu