W centrum kryzysowym Guardia Civil, na wielkich na całą ścianę ekranach można oglądać monitoring fortyfikacji granicznych w hiszpańskich enklawach Ceuta i Melila w Maroko i ruchy statków na wodach wokół Gibraltaru. Jeden z monitorów transmituje także debatę nad zaprzysiężeniem na premiera Pedro Sancheza, któremu powszechnie zarzuca się obecnie wywracanie do góry nogami porządku prawnego Hiszpanii. Panowie pułkownicy, oprowadzający nas po centrum, w którym bywa także król Filip VI gwałtownie zaprzeczają, gdy pytam ich, czy to, co widać na ekranie obrazuje główne zagrożenia dla ich kraju. Za to w siedzibie Partio Popular, głównej obecnie partii opozycyjnej Hiszpanii, nie mają już takich wątpliwości.
Członkowie ścisłego kierownictwa partii hiszpańskich chadeków pilnują jedynie, żeby unikać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o uruchomienie przez UE osławionego artykułu 7 przeciwko ich krajowi. Jest ono uzasadnione. Korzystając z wpływów, jakie ma w Brukseli Europejska Partia Ludowa, której częścią jest Partio Popular, naciskają oni na Komisję Europejską, by zajęła się łamaniem praworządnością przez rząd Pedro Sancheza. Chadecy przyznają jednocześnie, że korzystają w tej kwestii z doświadczeń Donalda Tuska i polskich eurodeputowanych z PO, którzy wraz z nimi zasiadają w EPL.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.