W niedzielnych wyborach startuje 20 partii i bloków politycznych, które ubiegają się o 450 miejsc w parlamencie, zwanym tu Radą Najwyższą. W sondażach prowadzi prorosyjska Partii Regionów Ukrainy Wiktora Janukowycza, który - jak mówił po głosowaniu - wierzy, że zwycięży jego ugrupowanie.
Mówiąc o koalicji w nowym parlamencie premier podkreślił, że powinna ona być "pragmatyczna".
Janukowycz i jego stronnicy mówią w ostatnim czasie o potrzebie powołania na Ukrainie tzw. szerokiej koalicji, do której oprócz jego ugrupowania miałby wejść proprezydencki blok Nasza Ukraina- Ludowa Samoobrona (NU-LS). Zarówno prezydent Wiktor Juszczenko, jak i jego otoczenie twierdzi tymczasem, że do takiej koalicji nie dojdzie, a nową większość w Radzie Najwyższej będą miały formacje prozachodnie: NU- LS i Blok Julii Tymoszenko.
Ta ostatnia, w reakcji na nawoływania Janukowycza do szerokiej koalicji, zagroziła niedawno, że w przypadku jej powołania, wystartuje w wyborach prezydenckich w 2009 r., kiedy to Juszczenko będzie starał się o reelekcję.
Prezydent Juszczenko powiedział po głosowaniu, że niedzielne wybory są dla Ukraińców testem na dojrzałość polityczną i wyraził nadzieję, że Ukraińcy postawią na rozwój i zmiany. Oświadczył, że uzna wyniki wyborów niezależnie od tego, kto będzie ich zwycięzcą. Zaapelował, by podobnie uczynili politycy, których ugrupowania biorą udział w wyborach. "Następnych przedterminowych wyborów nie będzie" - oświadczył prezydent.
Wybory potrwają do godz. 22.00 (21.00 czasu polskiego). Wstępne wyniki głosowania, tzw. exit polls będą znane kilka minut po godz. 22.00 (21.00 czasu polskiego).
Prezydent Juszczenko rozwiązał ukraiński parlament w kwietniu. Oskarżył wówczas prorosyjską koalicję Janukowycza o korupcję polityczną, polegającą na przeciąganiu na stronę koalicjantów deputowanych z prozachodniej opozycji. W zamian za pieniądze i stanowiska mieli oni dołączyć do obozu Janukowycza i w ten sposób utworzyć 300-osobową większość, pozwalającą na zmianę konstytucji, łącznie z likwidacją urzędu prezydenckiego. Decyzja Juszczenki spotkała się z ostrym sprzeciwem koalicjantów: wyprowadzili oni na ulice Kijowa tysiące swych zwolenników, w końcu jednak zgodzili się, że wybory są jedynym sposobem wyjścia z kryzysu.
Nad prawidłowym przebiegiem wyborów czuwa 3,5 tysiąca obserwatorów zagranicznych, wśród których jest ok. 200 Polaków.