Naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy powiedział, że „nie jest zadowolony z pracy biur poborowych”. Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, prawdopodobnie nie rozmawiałby dziś o tym projekcie ustawy – podaje agencja Reutera. Warto dodać, że projekt, który późnym wieczorem w poniedziałek pojawił się na rządowej stronie, wywołał spore emocje wśród obywateli. W sieci pojawiły się gorzkie komentarze.
Załużny: nie ujawniałbym
Dowódca sił zbrojnych potwierdził informację, że Ukraina chce zmobilizować przeszło 500 tys. osób do armii, lecz dodał, że plan ten będzie realizowany stopniowo. On sam nie ujawniłby konkretnej liczby, co zrobił jednak 19 grudnia prezydent Wołodymyr Zełenski. – Myślę, że to pytanie jest bardzo delikatne. (...) Powinien to być plan kompleksowy – cytuje głowę państwa Ukraińska Prawda. Załużny liczby tej nie chciał komentować – podaje Reuters.
Na początku wojny dziesiątki tysięcy mężczyzn samodzielnie zgłaszało się do wojska, by wesprzeć armię w działaniach. Z każdym miesiącem takich ochotników pojawiało się w punktach wojskowych coraz mniej.
Dowódca ukraińskich sił zbrojnych mówił podczas konferencji prasowej, że wojsko miało „ambitne cele” na ten rok, a „poziom” wsparcia od krajów z Zachodu go nie rozczarował, choć Ukraina wnioskowała o większe kwoty. Ostatecznie jednak dzięki otrzymanej pomocy żołnierze mogli kontynuować „prowadzenie operacji wojskowych” – podaje Reuters.
Załużny dodał, że wojna w 2024 roku będzie wyglądała inaczej. Związane jest to z innowacyjnymi technologiami, które wykorzystane zostać mają na froncie. Sam pobór do wojska będzie zaś odbywał się najprawdopodobniej elektronicznie – takie rozwiązanie planuje poprzeć generał. Obecnie dzieje się to w sposób tradycyjny, czyli za pomocą papierowej dokumentacji, którą oficerowie dostarczają m.in. do punktów kontrolnych.
Spór Załużnego i Zełenskiego
W rozmowie z „The Economist”, opublikowanej w listopadzie, Załużny twierdził, że wojna wkracza w nowy etap: „wojny pozycyjnej, obejmującej walkę statyczną i wyniszczającą”. Jego zdaniem przyniesie to korzyść Moskwie, pomoże jej odbudować siłę militarną. Załużny mówił o impasie, którego żadna ze stron konfliktu nie jest w stanie dziś przełamać, ze względu na stan technologiczny sprzętu. Oba państwa dysponują rozwiązaniami na tym samym poziomie.
„The Economist”, mówiąc o konflikcie Załużnego i Zełenskiego podkreślał, że jest on spowodowany m.in. przedłużająca się kontrofensywą, która „nie poszła zgodnie z planem”. Dowódca sił zbrojnych i prezydent inaczej oceniają dziś wojnę. Zełenski, przed opublikowaną rozmową redakcji brytyjskiego tygodnika i Załużnego, utrzymywał, że Ukraina jest w stanie zwyciężyć na polu bitwy i spowodować wycofanie się Rosjan.
Czytaj też:
Blokada na granicy uderza w ukraińską gospodarkę. Spadek 700 mln dolarówCzytaj też:
Rosyjski okręt na Krymie trafiony. Są zdjęcia sprzed i po ataku