Od roku 1984 PKK toczy z tureckim siłami bezpieczeństwa walkę o autonomię południowo-wschodnich regionów kraju.
"Źródło tej wojny leży w północnym Kurdystanie; partyzanci nie przemieszczają się na południe, ale przeciwnie - do miejsc na północy" - poinformowała PKK.
Jak podano w oświadczeniu, celem ataku będą regionalne oddziały rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) i opozycyjnej Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP) oraz turecka policja.
Oświadczenie nadeszło w momencie, gdy rząd w Ankarze stara się uzyskać zgodę parlamentu na akcje militarne na północy Iraku w celu zniszczenia baz kurdyjskich rebeliantów. Zdaniem tureckiej armii, w przygranicznych kryjówkach na północy Iraku może ukrywać się do 4 tys. separatystów z PKK. Według premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana w atakach kurdyjskich rebeliantów z północnego Iraku w ciągu ostatnich dwóch tygodni Turcja straciła 30 ludzi.
Premier powiedział, że władze w Ankarze są przygotowane na międzynarodową krytykę, jeśli tureckie wojska wkroczą do północnego Iraku. "Jeśli taka opcja zostanie wybrana, zapłacimy (za to) każdą cenę" - powiedział Erdogan dziennikarzom. "Są za i przeciw (takiej decyzji), ale to, co jest istotne, to interesy naszego kraju" - podkreślił.
Przed interwencją Iraku ostrzegają Ankarę od kilku dni Stany Zjednoczone i Unia Europejska, do której Turcja chce przystąpić.pap, ss, ab