Polska chce, aby unijni przywódcy zgodzili się na spełnienie naszego postulatu, by mechanizmowi z Joaniny - pozwalającemu na opóźnianie podejmowania decyzji przez państwa UE do czasu osiągnięcia jednolitego stanowiska - nadać charakter prawnie wiążący, za pomocą np. wpisania go do protokołu towarzyszącego Traktatowi.
Prezydent nie wykluczył w czwartek w radiowych "Sygnałach Dnia", że jeśli podczas lizbońskiego szczytu polski postulat nie zostanie spełniony, trzeba będzie - jak się wyraził - "przenieść dyskusję".
"W tym przypadku nie mamy pola manewru. Bo myśmy ten kompromis już zawarli w Brukseli. Na stojąco, za dwadzieścia czwarta nad ranem, zmęczeni, przy drzwiach wejściowych - to wszystko prawda" - mówił Lech Kaczyński.
Dodał, że w ustaleniach na brukselskim szczycie brali udział "poważni ludzie": kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Nicholas Sarkozy, ówczesny brytyjski premier Tony Blair i premier Luksemburga Jean-Claude Juncker.
"Pacta sunt servanda, krótko mówiąc umowy obowiązują. Zawarliśmy tę umowę, nie chcemy niczego więcej" - oświadczył Lech Kaczyński. Według prezydenta, albo ją dostaniemy, "albo będziemy musieli przenieść tę dyskusję".
Zerwać szczyt? - dopytywał dziennikarz. "Przenieść dyskusję" - odpowiedział prezydent.
Jak dodał, "niektórzy bardzo chcą, żeby się mówiło o +umowie lizbońskiej+".
"Proszę bardzo, nie mam nic przeciwko temu, niech będzie to +umowa lizbońska+, tylko na zasadzie umów, które już wcześniej w Brukseli zostały zawarte" - podkreślił L. Kaczyński. "Nie chcemy niczego więcej, niż zostało już ustalone" - dodał.
Według prezydenta, "umową lizbońską niektórzy nazywają ostateczne porozumienie co do przyszłej treści zreformowanego traktatu europejskiego".
pap, ss