O pokojowych negocjacjach mówi się niemal od początku rosyjskiej inwazji. Ukraina ma w tej sprawie jasne stanowisko i podkreśla, że o rozmowach nie może być mowy, dopóki okupanci będę znajdowali się na jej terytorium. Tym bardziej sensacyjne zdają się doniesienia włoskiego dziennika „la Repubblica”, którego dziennikarze mają informacje o trwających w Brukseli dyskusjach.
Zdaniem gazety, o transakcji, która mogłaby zakończyć wojnę w Ukrainie nikt nie chce mówić oficjalnie. Nie zmienia to faktu, że urzędnicy rozważają rozwiązanie, w wyniku którego Rosja zatrzyma Krym i pozostałe okupowane terytoria w zamian za przystąpienie Ukrainy do NATO.
Ukraina wstąpi do NATO? W nieoficjalnych rozmowach pada jeden warunek
Jak pisze „la Repubblica”, nieprzypadkowe są słowa sekretarze generalnego NATO, który mówił ostatnio, że prędzej czy później Ukraina dołączy do Sojuszu. W podobnym tonie wypowiadał się także Antony Blinken, sekretarz stanu USA. Włoski dziennik wyjaśnia, że powodem takiego stanowiska jest „leżąca na stole” propozycja, na mocy której nowe granice miałyby zostać przyjęte przez społeczność międzynarodową.
Tymczasem, jak donosi „Europejska Prawda”, na spotkaniu europejskich przywódców rozgorzał spór między kanclerzem Niemiec, a prezydentem Francji. Olafowi Scholzowi ma nie podobać się propozycja Emmanuela Macrona dotycząca możliwości wysłania narodowych wojsk do Ukrainy.
Radosław Sikorski poinformował z kolei na czwartkowej konferencji prasowej w Brukseli, że zapadła decyzja o ustanowieniu misji natowskiej w sprawie Ukrainy. Jak tłumaczył, ruch państw NATO nie oznacza, że wchodzimy do wojny. – Ale to znaczy, że będziemy teraz mogli wykorzystać koordynujące, szkoleniowe, planistyczne, zdolności Sojuszu do wspierania Ukrainy w bardziej skoordynowany sposób – powiedział Sikorski.
Czytaj też:
Misja NATO ws. Ukrainy obietnicą zastępczą? Gen. Koziej: Stawka jest naprawdę wysokaCzytaj też:
Czas na pobór w Polsce? Gen. Skrzypczak dla „Wprost”: Nie mamy wyjścia